W ocenie prawników…
Jak powiedział radca prawny, mecenas Marcin Majdan na łamach najnowszego lutowego numeru Służby Zdrowia –– „Wysokość kar umownych przewidzianych we wzorze umowy, tj. w § 9 ust. 1 pkt. 1 wprowadzonym na mocy zarządzenia prezesa NFZ z 30.06.2012 r. nr 38/2012/DGL w kwocie 200 zł za nieprawidłowo wystawioną receptę, a także za każdą z nieprawidłowości wskazanych w paragrafie § 9 ust. pkt 1 lit. A-h wzoru umowy, można ocenić jako rażąco wygórowaną w rozumieniu art. 484 § 2 Kodeksu cywilnego.”
Czy 200 zł kary za jeden błąd popełniony na recepcie to dużo? Zależy jak na to spojrzeć. Jeśli popatrzymy na to oczami populistycznych dyletantów, którzy z widoczną niechęcią do lekarzy, jako argumentów w dyskusji od lat używają haseł w rodzaju: „pokaż lekarzu co masz w garażu.”, czy „większość lekarzy ma wille z basenami”, to kara w wysokości 200 zł może wydawać się nawet rażąco niska. Ale, gdy o ocenę poprosimy prawników lub gdy sami zechcemy uczciwie wypowiedzieć się na ten temat i na wysokość ustalonej przez NFZ kary umownej spojrzymy realnie, to wniosek nasunie się jeden – Wysokość kar, jest rażąco wygórowana!
Jak mają się kary do naszych zarobków?
Ile średnio zarabia lekarz w Polsce? Dziennik Łódzki, który kilka miesięcy temu analizował wyniki badań przeprowadzonych wśród lekarzy twierdzi, że po odrzuceniu zarobków rekordzistów i tych z najniższymi pensjami średnia płaca lekarza na etacie w woj. łódzkim to 4 tys. zł brutto, czyli jak można łatwo wyliczyć - około 2854 zł na tzw. „rękę”, a właściwie „na konto”. Według gazety właśnie tyle zarabiają średnio na etacie lekarze specjaliści z tytułem doktora nauk medycznych m.in. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. M. Konopnickiej w Łodzi. Na tyle mogą też liczyć specjaliści w miejskich szpitalach. Podobnie jest w innych województwach, co mogę osobiście potwierdzić, a niedowiarkom przedstawić zaświadczenie z kadr o wysokości mojego wynagrodzenia.
Pracując w pełnym wymiarze czasu pracy, tj. 7 h 35 min/dziennie, statystyczny lekarz w Polsce zarabia za godzinę swojej pracy na etacie w szpitalu niecałe 19 zł. Niewiele więcej, niż zatrudniona w Warszawie do opieki nad dzieckiem niania, często osoba bez wyższego wykształcenia, której średnia stawka godzinowa jest zaledwie o …4 zł niższa. Dla porównania podam, że średnia stawka za godzinę pracy internisty w USA jest prawie 15 razy większa niż lekarza w Polsce i wynosi ponad 90 dolarów, co w przeliczeniu na naszą walutę daje około 280 zł/ godzinę pracy. Ceny żywności i innych artykułów w USA niewiele różnią się od cen w Polsce…, ale nie o tym chciałem pisać tym razem.
Wracając do polskiej rzeczywistości - wysokość kary, którą NFZ może nałożyć na lekarza za pomyłkę dotyczącą błędnie określonego poziomu refundacji jednego tylko leku wynosi 200 zł. Ile zatem godzin w państwowym szpitalu powinien przepracować lekarz, aby zarobić na karę, jaką może na niego nałożyć płatnik za popełnienie niezamierzonego błędu dotyczącego nieprawidłowo określonego poziomu refundacji? Za popełnienie błędu, z powodu którego nie odniósł żadnej korzyści? Nietrudno obliczyć, że kara nałożona na lekarza równa jest wynagrodzeniu, jakie otrzymuje za ponad 10 godzin pracy w szpitalu. Według absurdalnej urzędniczo-biurokratycznej filozofii wartość pomyłki powstałej w wyniku wypisania pacjentowi leku z 50% odpłatnością, zamiast ze 100% odpłatnością (bo właśnie według najnowszego, zmienianego co dwa miesiące (!) obwieszczenia Ministra Zdrowia jeden z ponad 20 (!) zarejestrowanych preparatów tego samego leku przestał być refundowany) jest równa wartości 10 godzin pracy lekarza poświęcanych na ratowanie ludzkiego zdrowia i życia! Warto dodać, że różnica pomiędzy 50% a 100% odpłatnością w przypadku wielu leków wynosi zaledwie kilka złotych…
I jak tu się nie pogubić…
Aby nie być gołosłownym i pokazać jak ciężko jest wywiązać się z absurdalnych obowiązków, jakie nałożono na lekarzy, będę opierał się na faktach.
Omeprazol – znany większości lekarzy popularny lek stosowany w leczeniu refluksu żołądkowo-przełykowego i choroby wrzodowej jest produkowany przez różne firmy farmaceutyczne i posiada w chwili obecnej ponad 20! (słownie: dwadzieścia) zarejestrowanych i dostępnych w polskich aptekach preparatów. Trudno w to uwierzyć?
Proszę bardzo, oto one w kolejności alfabetycznej: Agastin, Bioprazol, Bioprazol Bio, Gasec, Gasec 20 Gastrocaps, Goprazol, Helicid, Heligen, Losec, Loseprazol 20, Omepragal, Omeprazole Genoptim, Omeprazole 123 ratio, Ortanol 20 plus, Ortanol Maks, Piastprzaol, Polprazol, Prozigast, Prazol, Progastim i Ultop.
Pomimo tego, że wszystkie wymienione preparaty zawierają w swoim składzie tę samą substancję czynną i nie różnią się działaniem, to część z nich posiada, a część jest pozbawiona refundacji. Również tylko niektóre z nich wśród wskazań rejestrowych mają wymienione np. zapalenie trzustki. Niektóre z nich, ale nie wszystkie… Liczba obecnie zarejestrowanych w Polsce leków przekracza 10 000, a leków, które posiadają po kilka, czy kilkanaście swoich odpowiedników (refundowanych lub nie) są setki. Takiego chaosu w polityce lekowej na próżno by szukać w innych państwach na całym świecie.
Dopóki istnieją absurdalne przepisy, dopóty sprawdzajmy dokładnie poziomy refundacji i wskazania z ChPL
Większość lekarzy praktykujących w Polsce wypisuje swoim pacjentom od kilku do kilkunastu, a w przypadku lekarzy rodzinnych nawet do kilkudziesięciu recept dziennie. Tylko na jednej recepcie można maksymalnie wypisać do pięciu leków… Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów. Ryzyko błędu wzrasta wraz z tempem pracy, które w przypadku polskich lekarzy jest coraz bardziej niepokojąco wysokie. Jeśli ufając naszej pamięci niechcący błędnie określimy stopień refundacji na co 20-tej recepcie, to już po miesiącu pracy w przypadku kontroli NFZ nasze szpitalne pensje mogą nie wystarczyć na zapłacenie kary. Choć zacznijmy może od tego, że okresy poddawane kontroli są znacznie dłuższe, a kontrole zaczynają się zwykle, kiedy chodzi o większe kwoty…
Aby uniknąć kar powinniśmy dokładnie sprawdzać nie tylko, czy przepisywane leki są refundowane i jaki jest poziom ich refundacji, ale również czy schorzenia z powodu których je przepisujemy są wymienione we wskazaniach z charakterystyki produktu leczniczego - ChPL. Jeśli nie będziemy tego robić, to kara, jaką może przyjść nam zapłacić w świetle obowiązujących przepisów może znacznie przekroczyć wartość posiadanych przez nas dóbr osobistych. Niestety ryzyko finansowe, jakie ponosimy przez rażące i niesprawiedliwie nie tylko w naszej, ale i w opinii prawników kary, z każdym dniem wciąż rośnie. Bo z każdym dniem rośnie liczba wypisywanych przez nas recept. Tak niesprawiedliwej polityki kar finansowych nie stosuje się w Polsce wobec żadnej innej grupy zawodowej, jest ona również ewenementem na skalę światową...
Wyceńmy w końcu pracę lekarzy w Polsce!
Jeśli decydenci będą uparcie publicznie twierdzić, że kara umowna ustanowiona decyzją NFZ nie jest za wysoka, to lekarzom w Polsce nie pozostanie nic innego, jak tylko upomnieć się o kilkukrotny wzrost wynagrodzeń. Ale wracając do rzeczywistości, może nadszedł już czas, aby w końcu wycenić średnią wartość godziny pracy lekarza w zależności od jego specjalizacji, charakteru i miejsca pracy? Czemu do tej pory tego jeszcze nie zrobiono, skoro już nawet udało się ustalić przybliżoną liczbę kierowców, którzy zapłacą mandaty w 2013 roku, a każdego roku NFZ jest w stanie przewidzieć, ilu pacjentów w ciągu roku zachoruje na daną chorobę i na tej podstawie określa wysokość kontraktów? Określenie wartości pracy lekarza jest przecież dużo prostsze i nie wymaga zdolności wróżbiarskich.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, które coraz częściej dla ratowania ochrony zdrowia w Polsce próbuje się wyciągać z kieszeni lekarzy, a teraz i rękami lekarzy stara się wyciągnąć je od schorowanych pacjentów. Choć nie ma oficjalnej wyceny czasu pracy medycznych profesjonalistów, to jak widać po wysokości średniej stawki 19 zł za godzinę pracy lekarzy w publicznych szpitalach, jest ona znacznie zaniżona w stosunku do wykształcenia, kompetencji, umiejętności oraz odpowiedzialności i nie powinna być dłużej przez środowisko akceptowana.
O co w tym wszystkim chodzi? Wyrachowane działania, głupota, czy po prostu brak wyobraźni?
Jak powiedział mecenas Marcin Majdan w wywiadzie udzielonym Służbie Zdrowia – „…Trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie dla tak wysokich kar umownych, szczególnie w przypadku drobnych formalnych błędów oraz szerokiego i w zasadzie otwartego katalogu przesłanek, które umożliwią NFZ naliczanie kar umownych, tym bardziej, że prawo do leku refundowanego ze środków publicznych przysługuje pacjentowi, a nie lekarzowi”. Według tego prawnika, NFZ korzystając z pozycji monopolisty narzuca niekorzystne warunki umów, zaś część lekarzy w zasadzie nie mając wyjścia je podpisuje Z kolei według wielu medyków, biorąc pod uwagę wysokość kar, które NFZ może na nich nałożyć, można odnieść wrażenie, że intencją płatnika było zastraszenie lekarzy, tak, aby obawiając się wysokich kar wypisywali pacjentom leki ze 100% odpłatnością i zaoszczędzili w ten sposób publiczne pieniądze.
Również w opinii mecenasa Majdana, podpisanie umowy w obecnym kształcie może budzić ostrożność lekarzy w wystawianiu recept na leki refundowane, co oczywiście wpłynie na zwiększenie oszczędności budżetowych, jednakże kosztem pacjenta. I wypowiadając te słowa radca prawny trafia w sedno, bowiem już teraz duża część z nas, w obawie przed wysokimi karami, wypisuje chorym recepty na leki ze 100% odpłatnością lub wybiera te z grupy nierefundowanych, a NFZ oszczędza…
A pacjenci? Oni coraz częściej słysząc cenę, jaką mają zapłacić w aptekach rezygnują z leczenia. Jakie mogą być tego konsekwencje? Wzrost ilości powikłań i hospitalizacji, za które przyjdzie jeszcze więcej zapłacić państwu, czyli mówiąc krótko nam wszystkim - podatnikom. A może wprowadzając zapisy o karach umownych ich autorom po prostu zabrakło wyobraźni?
Próżna dyskusja…
Ale po cóż ta cała dyskusja? Powinienem zacząć od tego, że nigdzie na świecie na lekarzy nie nalożono obowiązku określania stopnia refundacji leków, których lista obwieszczeniem ministra zdrowia zmieniana jest …co dwa miesiące. Nigdzie na świecie nie wprowadzono również kar umownych, według których drobna pomyłka na recepcie może kosztować lekarza kwotę, która swoją wysokością przekracza dzienne wynagrodzenie medyka pracującego w publicznym szpitalu. Ktoś, kto wpadłby na taki pomysł np. w USA, czy w innym kraju europejskim nie byłby traktowany poważnie, a jeśli byłby osobą na stanowisku, to natychmiast zostałby odwołany i skierowany na specjalistyczne leczenie.