Nie wiadomo, czy najdoskonalszy nawet projekt poparliby natomiast posłowie PSL, skoro jeden z nich (konkretnie Tadeusz Samborski) stwierdził – również publicznie – że za jego decyzją o głosowaniu przeciw zdecydowała sytuacja demograficzna Polski i niska dzietność Polek, a lider ludowców, Władysław Kosiniak-Kamysz deklaruje, że jedynym projektem, jaki może poprzeć, jest ten zgłoszony przez kluby Trzeciej Drogi, przywracający tzw. kompromis aborcyjny.
Posłowie wyjeżdżają na wakacje, ale nie wydaje się, by w ciągu kilku tygodni emocje (bo to one rządzą, niestety, tym tematem) mogły opaść. Można zakładać wręcz, że przeciwnie – frustracja, jaką niewątpliwie w Koalicji Obywatelskiej i Lewicy (zwłaszcza, choć ponoć dotyczy to jeszcze mocniej klubu TD-Polska2050, który wsparł niemal jednogłośnie depenalizację, a jednocześnie spada i na posłów, i na lidera partii Szymona Hołownię odium postawy ludowców) pojawiła się zaraz po głosowaniu, może tylko narastać. Napędzana poniekąd przez jednoznaczny przekaz Donalda Tuska, który wprost stwierdził, że w tym Sejmie projekty liberalizujące przepisy antyaborcyjne nie mają szans. Ma szanse projekt klubów Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, ale tego kompromisu nikt, poza nimi, nie chce.
- Emocje mogą rozsadzić koalicję – przestrzega Giertych, który przecież, poniekąd, podłożył ogień, a w każdym razie mocno w niego dmuchnął. Może mieć po wielokroć rację, zwłaszcza że niejako przy okazji sporów o projekty aborcyjne (potężny znak zapytania pojawia się przy sensie prac Nadzwyczajnej Komisji, która proceduje łącznie trzy projekty – Lewicy, Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi) pojawią się tematy wprost związane z „wielką” polityką, czyli przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Aborcja będzie, tu nie ma żadnych wątpliwości, jedną z osi podziałów w kampanii prezydenckiej, ale jak ona będzie przebiegać i czy najostrzej nie podzieli obecnie rządzącego obozu? Szymon Hołownia musi mieć tego świadomość a deklaracja Władysława Kosiniaka-Kamysza, że to właśnie urzędujący marszałek Sejmu będzie (jest) wspólnym kandydatem Trzeciej Drogi na urząd prezydenta – deklaracja dość nieoczekiwana, wygłoszona dokładnie w dzień pierwszego od wyborów 15 października protestu kobiet, który przyszły pod Sejm wyrazić swoją dezaprobatę… wściekłość po prostu. Można postawić euro przeciw orzechom, że Hołownia wiele by dał, by koalicjant, przynajmniej chwilowo, powstrzymał się od takich deklaracji.
Czy jest możliwy jakikolwiek pozytywny scenariusz? Projekt depenalizujący pomocnictwo w aborcji mógłby (powinien) zostać po prostu poprawiony. Tak, by nie było w nim zapisów, które budziły wątpliwości nawet w klubie Koalicji Obywatelskiej. Być może potrzebuje nowej twarzy – niekoniecznie Romana Giertycha. Oczywiście, byłoby optymalnie, gdyby taki projekt mógł być przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Ten wysiłek, wysiłek osiągnięcia porozumienia w tej konkretnej sprawie, depenalizacji i dekryminalizacji, musieliby wziąć na siebie liderzy koalicji, przede wszystkim premier. Nawet za cenę zgody, że w tej kadencji Sejmu nie będą podejmowane prace nad liberalizacją prawa aborcyjnego wykraczające poza ustalone ramy.