Obejrzałem przedpremierowy pokaz filmu „Dzieci Audrey”. Nie wiem, czy i kiedy ten film dotrze do Polski, a jest to hołd dla pewnej nieżyjącej już lekarki Audrey Evans i idei, którą zaraziła pół świata.
Idea ta sprowadza się do tezy „Aby rodzina (w razie choroby dziecka) mogła być razem (z nim)”. Idea nie jest całkiem nowa. W Polsce już prof. Franciszek Groer tworząc po II Wojnie światowej instytut uważał za konieczne połączenie opieki nad chorym dzieckiem z opieką nad matką i tak go nazwał: Instytut Matki i Dziecka. Ale po wojnie, w sytuacji mnogości dzieci i niedostatku szpitali i lekarzy chore dziecko wyłączono z rodziny. Kiedy studiowałem medycynę chore dzieci były przez rodziców odwiedzane dwa razy w tygodniu przez dwie godziny i często cierpiały na chorobę sierocą łagodzoną tylko przez towarzystwo innych dzieci (sale były zwykle wieloosobowe). Problem zresztą nie dotyczył tylko biednej Polski, ale także bogatego USA, w którym praktykowała dr Evans.
Tymczasem, kiedy choruje dziecko to choruje cała rodzina, a kiedy jeszcze mieszka daleko od szpitala, w którym leży dziecko nawet częste odwiedziny, aby zmniejszyć jego poczucie opuszczenia stają się problemem, a dziecko może nabyć urazu psychicznego na resztę życia.
Kiedy wdrażaliśmy prawie 40 lat temu przeszczepianie szpiku w Polsce, hospitalizowaliśmy chore dzieci z jednym z rodziców. Robiliśmy tak z zupełnie innego powodu. Po prostu, nie przyznano nam na ten cel dodatkowych pielęgniarek (była 1 na 25 łóżek i to było dalece niewystarczające). Ale w tej sytuacji część opieki przejmował towarzyszący dziecku i dodatkowo przeszkolony rodzic i to rozwiązywało problem. Zaskoczeniem dla nas było to, że rozwiązywało to także bardzo wiele problemów psychologicznych, nie tylko zresztą dzieci, ale także rodziców i to także wtedy, kiedy zabieg kończył się niepowodzeniem.
Dr Evans rozwiązała to w inny sposób. Namówiła darczyńców aby obok szpitala wybudować dom dla rodziców chorych dzieci, aby w czasie ich choroby mogli im towarzyszyć. I to się obecnie rozlało na 60 krajów świata, w tym także na Polskę.