W czasie spotkania OZZL z ministrem zdrowia w dniu 4 kwietnia br poruszona została m. innymi kwestia krytycznej sytuacji w licznych szpitalnych oddziałach ratunkowych w całym kraju. OZZL poinformował pana ministra, że w wielu szpitalach łamane są przepisy i zasady zdrowego rozsądku narażające tak chorych jak i lekarzy na niebezpieczeństwo. Chodzi tutaj zwłaszcza o nadmierne dyżurowanie niektórych lekarzy na SOR, na przykład dyżurowanie 2 albo 3 dni z rzędu albo branie po kilkanaście dyżurów w miesiącu. Czy pacjent „zaopatrywany” przez takiego lekarza jest bezpieczny? Chodzi też o „delegowanie” na SOR lekarzy z innych oddziałów (którzy w ten sposób są nieobecni tam, gdzie przede wszystkim być powinni) albo delegowanie lekarzy, zwłaszcza rezydentów, nie mających odpowiednich kwalifikacji do pracy na SOR. Niedawno był głośny konflikt lekarza – działacza OZZL w tej sprawie z dyrektorem pewnego szpitala w Polsce. Lekarzowi zarzucono, że utrudnia pracę dyrektorowi i naraża pacjentów na brak opieki.
Pan minister surowo ocenił takie postępowanie dyrektorów szpitali oraz nakazał nam - związkowcom, abyśmy każdy taki przypadek zgłaszali do Ministerstwa Zdrowia, które na pewno zainterweniuje. Nie chciał przy tym przyjąć do wiadomości, że problem jest o wiele bardziej złożony, bo to łamanie prawa jest często jedynym sposobem, aby SOR mógł w ogóle funkcjonować. Konieczne są zatem działania na szczeblu ministra a może nawet rządu, w tym również istotne dofinansowanie SOR-ów, aby praca na nich nie była horrorem.
I teraz mamy w ZK OZZL dylemat. Dostaliśmy bowiem właśnie plan dyżurów w maju br w jednym z ważnych szpitali w jednym z dużych miast wojewódzkich, w którym SOR funkcjonuje tylko dzięki temu, że jeden z lekarzy bierze w miesiącu 12 dyżurów, w tym dwa podwójne (dwa dni z rzędu) i jeden potrójny (trzy dni z rzędu). Mamy to zgłaszać do MZ i zablokować ważny szpital w wielkim mieście, czy nie zgłaszać? Jak powinniśmy postąpić w trosce o „polskiego pacjenta”? Jak zgłosimy – powiedzą, żeśmy awanturnicy i utrudniamy pracę dyrektorów, którzy robią co mogą, by pacjenci nie pozostawali bez opieki. Jak nie zgłosimy (a nie daj Boże pacjent na SOR umrze z powodu niedopatrzenia przez zmęczonego lekarza) powiedzą, że chronimy „swoich”, bo jesteśmy chciwi na pieniądze nawet kosztem narażania chorych na niebezpieczeństwo.