Była kiedyś taka piękna zabawa carskich oficerów. Brało się rewolwer, wkładało jedną kulę, kręciło, bębenkiem, przykładało do głowy i naciskało spust. W ten sposób samoeliminacji ulegała 1/5 grających. Osoby niezaszczepione z własnej woli grają w podobną ruletkę, przy czym ryzyko zależy od wieku i schorzeń towarzyszących. Dla chorych na nowotwory 60+ i osób 80+ wynosi nawet ¼. Z tym, że część spośród chorych gra w ruletkę nie z własnej woli. Po prostu, z powodu leczenia immunosupresyjnego nie może wzbudzić odporności.
Zapytano mnie, skąd się bierze ten opór lub lekceważenie szczepień? Dlaczego wielu ludzi bardziej boi się szczepienia niż COVID-u 19? Musiałem się cofnąć pamięcią ponad 50 lat do zajęć z psychiatrii, gdzie mówiono nam, że oprócz myślenia logicznego istnieje tzw. myślenie magiczne dzięki któremu niektórzy ludzie znajdują proste wytłumaczenia złożonych spraw. Ale mówiono, że dotyczy to niewielu osób, a obecne doświadczenie społeczne wskazuje, że może to obejmować nawet 1/3 populacji. Trochę, jak w tym powiedzeniu: „a paraliż postępowy…”: a myślenie magiczne trafia głowy całkiem liczne. Można się oczywiście dopatrywać mechanizmu ewolucyjnego powodującego samoeliminację („dzięki” wirusowi) przynajmniej części osób, u których myślenie magiczne przeważa nad logicznym, ale sprawa jest groźna nie tylko dla nich. Oprócz samozagrożenia stanowią rezerwuar zarazka dla innych – niewinnych.
Z trochę innej beczki. Pojawiły się przypinki, które zaszczepiony może nosić, aby zademonstrować to, że u niego jednak przeważa myślenie logiczne. Pomysł znakomity, wykonanie gorsze. Wypisywanie całej deklaracji na znaczku zmniejsza widoczność przekazu. To powinien być prosty przekaz typu „przekreślony COVID” lub coś podobnego. Zresztą obok tzw. paszportów covidowych do rozważenia jest wprowadzenie także oficjalnych odznak. Może to by też pomogło?