4-ty dzień trwa protest lekarzy POZ A.D. 2015. Trzeba przyznać, że większość mediów wciąż stara się zachować obiektywizm i stosuje zasadę „Audiatur et altera pars”, prezentując argumenty obydwu stron tego niepotrzebnego konfliktu. Każdy kto zada sobie choć trochę trudu, może poznać stanowiska, zarówno Porozumienia Zielonogórskiego, jak i MZ oraz sprawdzić ich prawdziwość. Choć smutne, to jednak dość ciekawe z socjologicznego punktu widzenia są natomiast: postawa Ministra Zdrowia oraz działania medialne Ministerstwa.
POSTAWA MZ
Postawa Ministra Zdrowia świadczy pośrednio o tym, że tzw. pakiety onkologiczny i kolejkowy są źle przygotowane. Minister miota się, bo nie może na tym etapie złożyć żadnych konstruktywnych propozycji - po prostu ich nie ma. Musi w związku z tym znaleźć kozła ofiarnego, którym tym razem mają być lekarze POZ. Z całą pewnością, gdyby MZ wiele miesięcy temu przygotowało realistyczny projekt rozłożonych w czasie zmian systemowych, przeprowadziło stosowne studia wykonalności (feasibility studies) oparte na konkretnych danych i przedstawiło obliczenia lekarzom do wniesienia konstruktywnych uwag, to nie byłoby trudności z osiągnięciem konsensusu i dziś nie byłoby zamkniętych gabinetów. Jednak w rdzeniu nic się nie zmienia. Zmieniają się partie u władzy, zmienia się kierownictwo MZ, ale zasadnicza masa urzędników MZ i NFZ z selekcji negatywnej pozostaje bez zmian. Wszyscy narzekają, że jakość tworzonego prawa w opiece zdrowotnej jest wyjątkowo niska. Ta jakość pozostanie bardzo niska dopóty, dopóki ci sami ludzie będą to prawo tworzyć. Ludzie, którzy nie widzą pacjenta, a każdy pomysł, który powstaje poza budynkiem przy Miodowej traktują z nieuzasadnioną podejrzliwością, odrzucając go a priori. To dlatego wszelkie „konsultacje społeczne” przy tej ustawie i poprzednich to zawsze była fikcja i strata czasu. To dlatego nikt nie pamięta o pacjencie, a arogancja i ignorancja to dominujące cechy w resorcie zdrowia.
DZIAŁANIA MEDIALNE
Słusznie ktoś zauważył, że dziś sytuacja przypomina tę ze stanu wojennego na początku lat 80’ ubiegłego wieku. Działania MZ ukierunkowane są na „przetrącenie kręgosłupa” grupie, która w planie MZ ma ponieść koszty „reformy”. Minister grzmi w mediach i używa wszystkich możliwych metod nacisku, sprawnie manipulując faktami. Świetnym np. zabiegiem medialnym jest prezentowanie Porozumienia Zielonogórskiego (PZ) jako wichrzycieli, którzy niemal co roku 1 stycznia wzniecają protesty, bo „walczą o większe pieniądze”. To oczywista nieprawda, zarówno co do motywacji, jak i co do chronologii zdarzeń. Minister raczył zapomnieć, że to nie lekarze POZ wywołują problemy wybierając sobie datę 1 stycznia, ale że to właśnie resort wiele razy w ostatnich kilkunastu latach próbował obarczyć lekarzy większymi obciążeniami bez zaoferowania im dodatkowych środków finansowych. To nikt inny, jak kolejni Ministrowie planowali wprowadzenie nagłych i nieprzygotowanych zmian właśnie od 1 stycznia nowego roku. Natomiast reakcja lekarzy była zawsze wywołana akcją MZ a nie odwrotnie.
W czasach socjalizmu władza co pewien czas szukała kozłów ofiarnych by wskazać społeczeństwu winnych złej sytuacji gospodarczej, a mediom dostarczyć igrzysk. Propaganda szeroko niosła informacje o bogacących się kułakach, potem znowu ścigano szkodliwych bimbrowników, potem eksmitowano syjonistów itd. – spektakl trwał na okrągło. Dziwi mnie, że stosunkowo młody Minister Zdrowia stosuje podobne metody. Najpierw złe były firmy farmaceutyczne, teraz czarnym ludem zostali lekarze POZ. Trwa kampania nienawiści i zastraszania, a kolejne szykany są na porządku dziennym: „500 tys. zł kary dla lekarzy, którzy nie udostępniają dokumentacji medycznej chorym”, „trzeba będzie zbierać deklaracje od pacjentów de novo”, „w ciągu kilku dni otworzymy nowe gabinety lekarzy POZ, które krnąbrnych pozostawią bez pracy” (na marginesie: tą groteskową szykanę musiał wymyślić wybitny myśliciel), czy wreszcie telefony z groźbami i lotne kontrole z NFZ w ostatnich dniach ubiegłego roku. Ciekaw jestem kto będzie następnym winnym, gdy sytuacja w POZ unormuje się, a zaczną wybuchać kolejne miny? A może czas uderzyć się we własne piersi i poszukać przyczyn fatalnej i pogarszającej się sytuacji w systemie opieki zdrowotnej przy ul. Miodowej w Warszawie?
Noam Chomsky mawiał, że propaganda jest w demokracji tym, czym pałka w państwie totalitarnym. Społeczeństwo można oszukać, a taką czy inną grupę zawodową może się uda zastraszyć, jednak od mieszania cukru nie przybywa. PR-em nie skróci się kolejek, nie poprawi się zarządzania koszykiem i nie zbuduje zbilansowanego systemu opieki zdrowotnej. Czarny PR nigdy nie służy społeczeństwu i zawsze wiąże się z negatywnymi skutkami – w tym przypadku prowadzi do niszczenia relacji lekarz-pacjent, którą bardzo trudno będzie odbudować. Czy warto stosować metody totalitarne w takim społeczeństwie jak polskie, gdzie spory odsetek ludzi jeszcze pamięta lata 60-te, 70-te i 80-te ubiegłego stulecia? Odpowiedź wydaje się oczywista, ale tylko wtedy, gdy media są wolne! Co to tego ostatniego zaczynam mieć obawy – szczególnie znając zakulisowe osobiste rozgrywki MZ z dziennikarzami oraz śledząc przepływy środków publicznych na ogłoszenia i reklamę w kierunku „jedynych słusznych” mediów ... Z drugiej strony jakie to szczęście, że mamy internet!
Wciąż nikt nie podjął problemu braku rozporządzeń okołopakietowych, a rok 2015 przecież już się rozpoczął. Obawiam się, że jak na razie wybuchła dopiero pierwsza mina Arłukowicza. Kolejne miny pakietów onkologicznego oraz kolejkowego wstrząsną opinią publiczną i systemem już wkrótce.
Obyśmy zdrowi byli …