Komisja Europejska ostrzegła niedawno polski rząd, że jeśli w ciągu dwóch miesięcy Polska nie ustanowi prawa regulującego in vitro, to kraj nasz trafi przed unijny trybunał. Jak się można spodziewać spowoduje to ponowne ożywienie publicznej dyskusji o tej metodzie. W tym kontekście zadziwia mnie jedna rzecz: na temat in vitro wypowiadają się niemal wszyscy: politycy, publicyści, naukowcy, poszczególni lekarze, pojedynczy obywatele, różne organizacje społeczne, Kościół, a brakuje głosu samorządu lekarskiego i to w bardzo konkretnej, a ważnej sprawie: czy metoda in vitro jest zgodna z kodeksem etyki lekarskiej. To tym bardziej dziwne, że zgodnie z ustawą o izbach lekarskich pierwszym zadaniem samorządu lekarskiego jest: „ustanawianie zasad etyki lekarskiej oraz dbanie o ich przestrzeganie”.
W artykule 1 kodeksu etyki lekarskiej czytamy, że jego zasady zobowiązują lekarza „do przestrzegania praw człowieka”. Artykuł 2 ust. 1 stwierdza, że „powołaniem lekarza jest ochrona życia i zdrowia ludzkiego…”, oraz, że „lekarz nie może posługiwać się wiedzą i umiejętnością lekarską w działaniach sprzecznych z tym powołaniem”
Tymczasem metoda „in vitro”, aby w ogóle mogła zaistnieć, wymaga użycia, obok leków i zabiegów, także innych osób – zarodków ludzkich. Jest to faktyczne „użycie”, bo zarodki traktowane są w sposób przedmiotowy. Wykorzystuje się fakt, że są one praktycznie ubezwłasnowolnione i całkowicie zależne od tych, którzy nimi dysponują. Takie przedmiotowe traktowanie człowieka narusza jego godność, której poszanowanie jest podstawą naszej cywilizacji, niezależnie od wyznawanej wiary lub jej braku oraz stanowi źródło praw człowieka, gwarantowanych w wielu umowach i dokumentach międzynarodowych oraz w Konstytucji RP. Jeżeli metoda in vitro depcze godność ludzką, a zatem łamie podstawowe prawo człowieka – jest również niezgodna z art. 1 kodeksu etyki lekarskiej.
Nie tylko godność ludzka zarodków jest deptana, ale są one również narażane - przez ich zamrażanie – na śmierć lub istotny uszczerbek na zdrowiu. Nie służy to przy tym ratowaniu innego życia, ani ochronie zdrowia innych ludzi. Kłóci się to zatem z lekarskim powołaniem, jakim jest „ochrona życia i zdrowia ludzkiego” oraz z nakazem, że „lekarz nie może posługiwać się wiedzą i umiejętnością lekarską w działaniach sprzecznych z tym powołaniem”, czyli zasadami zawartymi w art. 2 ust. 1 kodeksu etyki lekarskiej.
Jedynym wytłumaczeniem takiego postępowania mogłoby być uznanie, iż zarodek nie jest człowiekiem. Jest to jednak podejście sprzeczne z duchem kodeksu etyki lekarskiej i z jego niektórymi szczegółowymi zasadami, jak chociażby artykułem 39, który stwierdza, że „obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem”.
Poza tym, takie podejście rodziłoby potrzebę ścisłego zdefiniowania kryteriów człowieczeństwa i zdecydowania kto miałby je określać. Najprawdopodobniej byłby to parlament lub rząd. Otwarto by w ten sposób drzwi do najbardziej koszmarnego zwyrodnialstwa, które znamy z niedalekiej przeszłości, gdy demokratycznie wybrany przywódca cywilizowanego, środkowoeuropejskiego kraju uznał kilka milionów obywateli za niespełniających kryteriów człowieczeństwa.
Jednoznaczna odpowiedź samorządu lekarskiego na pytanie postawione w tytule jest ważna i bardzo potrzebna bo w treści kodeksu nie ma bezpośredniego odniesienia do metody in vitro, (inaczej niż np. do eutanazji, która jest wprost zakazana), a przecież lekarze – zarówno ci stosujący tę metodę, jak i ci którzy chcą się tym zajmować – mają prawo wiedzieć czy łamią kodeks etyki lekarskiej czy nie. W czasie ostatniego krajowego zjazdu lekarzy w lutym ub. roku złożyłem wniosek o to aby zjazd zajął stanowisko w tej sprawie. Delegaci jednak odrzucili wniosek, tłumacząc to faktem, że był to zjazd nadzwyczajny, zwołany w innej konkretnej sprawie. Dłużej jednak samorząd lekarski uciekać od tej odpowiedzi nie powinien. Jeżeli nie zrobił to zjazd, powinna to uczynić Naczelna Rada Lekarska. Czekam zatem na jej reakcję.