Leczenie pacjentów chorych na choroby przewlekłe stanowi istotne obciążenie dla budżetów zarówno placówek ochrony zdrowia, jak i całych systemów ochrony zdrowia na świecie. Cukrzyca jest chorobą przewlekłą, a trzydziesta pozycja Polski w Europie pod względem wydatków przeznaczanych na postępowanie z tą chorobą powinna mocno niepokoić nie tylko pracowników sektora ochrony zdrowia, ale przede wszystkim pacjentów i ich rodziny. Zbyt niskie finansowanie zarówno prewencji, jak i leczenia cukrzycy jest najprawdopodobniej dowodem nieświadomości osób odpowiedzialnych za ochronę zdrowia w Polsce, dotyczącej następstw, jakie może nieść ze sobą ta choroba. Trudno, jako wytłumaczenie przyjąć coraz częściej głoszoną spiskową teorię, że skandalicznie niskie finansowanie polskiej diabetologii wynika z celowego lekceważenia potrzeb zdrowotnych Polaków. Osobiście oczywiście stawiam na pierwszą przyczynę i mam nadzieję, że dane uzyskane z raportu pozwolą rozpocząć publiczną debatę i doprowadzą do znacznej poprawy finansowania związanego z problematyką zapobiegania oraz leczenia cukrzycy i jej powikłań.
Liczba chorych na cukrzycę w Polsce to około 3 mln osób, co stanowi prawie 8 proc. populacji naszego kraju! Liczba chorych, szczególnie na cukrzycę typu 2 systematycznie rośnie, a prognozy dotyczące nowych zachorowań są wręcz alarmujące. Dyskutując o cukrzycy powinniśmy pamiętać, że skutki choroby nie dotyczą jedynie samych chorych, ale często dotykają również członków ich rodzin, a często także pracodawców. Niewłaściwie leczona cukrzyca prowadzi do rozwoju powikłań, których leczenie kosztuje kilkukrotnie więcej, niż właściwe leczenie choroby.
Z przytoczonego raportu można wyciągnąć wnioski, że osoby odpowiedzialne w naszym państwie za finansowanie ochrony zdrowia niestety nie do końca zdają sobie sprawę, że systematyczny wzrost zachorowań na cukrzycę i brak możliwości jej nowoczesnego leczenia (związany z brakiem refundacji nowoczesnych leków stosowanych w terapii cukrzycy, dzięki którym w wielu przypadkach łatwiej byłoby uzyskać lepsze wyrównanie metaboliczne choroby oraz uniknąć lub opóźnić wystąpienie powikłań) mogą bardzo niekorzystnie wpływać również na stan naszej gospodarki. Wraz z postępem choroby często dochodzi do rozwoju powikłań, których następstwem jest spadek tzw. „produktywności” osób chorych. Wynika on w głównej mierze z absencji chorobowej oraz z czasowej lub trwałej niezdolności do pracy. Tak więc fatalne finansowanie leczenia chorych na cukrzycę przez państwo odbija się nie tylko na zdrowiu pacjentów, ale i na całej gospodarce.
Nie tak dawno pani doktor Joanna Leśniowska z Katedry Ekonomii, Centrum Zarządzania w Ochronie Zdrowia – Akademii im. Leona Koźmińskiego dokonała dość szczegółowej analizy wpływu cukrzycy i jej powikłań na ponoszone przez ochronę zdrowia koszty oraz ich wpływu na polską gospodarkę. Analiza została opracowana w oparciu o dane pochodzące z NFZ, ZUS-u i GUS-u. Jak się okazuje od 2005 roku następuje systematyczny wzrost kosztów leczenia pacjentów chorych na cukrzycę, jak również wzrost środków przeznaczanych na leczenie jej powikłań. W 2009 roku łączny koszt leczenia cukrzycy i jej powikłań wyniósł 3 mld 287 mln PLN. Z kolei koszty utraconej tzw. „produktywności” osób chorych wyniosły prawie 1,5 mld PLN, a w przypadku powikłań cukrzycy aż 1,4 mld PLN! Koszty te mogą być jednak niedoszacowane, gdyż w badaniu nie uwzględniono kosztów utraconej produktywności spowodowanej przedwczesną umieralnością chorych…
Dane te mogą niektórych szokować, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że części tych kosztów można by w dużej mierze uniknąć przeznaczając większe środki na prewencję cukrzycy, a w przypadku osób chorych na poprawę jej wyrównania metabolicznego poprzez promowanie zdrowego stylu życia i systematyczne szkolenia dla osób potrzebujących w zakresie radzenia sobie z chorobą.
Również refundacja nowoczesnego leczenia cukrzycy, m.in. leków inkretynowych (refundowanych w większości krajów UE) oraz analogów długodziałających dla wszystkich osób chorych na cukrzycę wymagających insulinoterapii, a nie tylko tych, które spełniają ściśle wyznaczone kryteria, zwiększyłyby szansę na zmniejszenie kosztów ponoszonych w związku z następstwami choroby. Oczywiście refundując nowe leki należałoby prowadzić twarde negocjacje z firmami farmaceutycznymi, tak, aby koszty refundacji nie przewróciły do góry nogami całego i tak mocno przeciążonego budżetu.
Na cukrzycy oszczędzać się nie da. Niestety nie do końca tego świadomi politycy wolą przeznaczać większe środki na leczenie jej wieloletnich powikłań, niż na zapobieganie nowym zachorowaniom i skuteczną prewencję powikłań choroby. Jak wynika ze dostępnych statystyk znacznie większe środki przeznaczamy na leczenie chorób serca, udarów mózgu, niewydolności nerek, czy zaburzeń wzroku, a więc chorób często wynikających z powikłań cukrzycy, zamiast skupić większą uwagę na prewencji cukrzycy typu 2 i umożliwić Polakom dostęp do jej nowoczesnego refundowanego, tak jak w innych krajach Europy leczenia. Reprezentujący nas politycy muszą mieć świadomość, że źle kontrolowana cukrzyca często już w perspektywie kilkuletniej istotnie zwiększa ryzyko zawałów serca, udarów mózgu, niewydolności nerek, utraty wzroku, a także rozwoju stopy cukrzycowej, która jest jedną z najczęstszych przyczyn amputacji. Biorąc pod uwagę pogarszający się stan budżetu państwa oraz jedne z najniższych środków przeznaczanych na ochronę zdrowia w Europie, zarówno pod względem odsetka Produktu Krajowego Brutto (PKB), jak i per capita powinniśmy zastanowić się, czy wolimy leczyć, a właściwie czy stać nas na kosztowne leczenie coraz liczniejszych przewlekłych powikłań choroby i ponosić finansową odpowiedzialność ich następstw związanych z systemem rentowym, czy może lepiej przeznaczyć większe środki na profilaktykę, czyli promowanie zdrowego stylu życia. Profilaktyka jest przecież znacznie tańsza, niż leczenie! Cukrzyca typu 2, która stanowi zdecydowaną większość przypadków cukrzycy jest chorobą cywilizacyjną wynikającą z nieprawidłowej diety, nadwagi i otyłości oraz zbyt małej aktywności fizycznej. W Polsce mamy spory problem nie tylko ze skrajnie niskim finansowaniem opieki zdrowotnej na tle innych państw Unii Europejskiej, ale również z nieprawidłową alokacją środków w ochronie zdrowia. Choć alokacja jest przedmiotem ekonomii, to niestety ekonomiści w Polsce do tej pory nie odnieśli spektakularnych sukcesów w reformowaniu służby zdrowia. Wynika to w dużej mierze z ich braku elementarnej wiedzy medycznej dotyczącej pewnego ciągu zdarzeń i ich następstw – choroby i możliwości rozwoju jej licznych powikłań. Efektywność w polskiej ochronie zdrowia można w dużym stopniu poprawić zwiększając środki na profilaktykę i poprawę świadomości zdrowotnej Polaków. Może zacznijmy od tego, że bardzo niepokojący jest wzrost liczby osób otyłych w Polsce. W 2013 r. odsetek osób z prawidłowym wskaźnikiem BMI wynosił zaledwie 44 proc., zaś dwa lata wcześniej było to 45,8 proc. Z każdym rokiem wzrasta liczba osób z nadwagą i otyłością. Według danych pochodzących z ostatnio przeprowadzonych badań, aż 60,7 proc. osób w Polsce nie prowadzi żadnej dodatkowej aktywności fizycznej. Dlatego dyskutując o poprawie finansów ochrony zdrowia warto na poważnie zastanowić się nad aktywnym promowaniem zdrowego stylu życia oraz …wprowadzeniem podatku od tzw. niezdrowej żywności, której konsumpcja w ścisły sposób związana jest z większym ryzykiem rozwoju otyłości, chorób układu krążenia oraz cukrzycy typu 2! Kilka państw w Europie wprowadziło już taki podatek, a kolejne na poważnie rozważają jego wprowadzenie. Na przykład Dania wprowadziła tzw. „podatek tłuszczowy”, którego wysokość ustalana jest na podstawie ilości zawartych w produkcie tłuszczów nasyconych. Na każdy kilogram składnika przewidziano obciążenie w wysokości równoważnej około 10 zł PLN. Podobną drogą poszły Węgry, które wprowadziły podatek zwany „hamburgerowym” lub „chipsowym”. Opodatkowanie producentów tego typu żywności być może zmniejszyłoby spożycie niezdrowych artykułów, a jeśli nie, to z całą pewnością umożliwiłoby finansowanie z tego typu podatku leczenia chorób u podłoża, których leży właśnie spożywanie niezdrowej żywności, czyli na przykład …cukrzycy. Zwiększenie cen słodyczy, chipsów czy napojów energetyzujących spowodowane dodatkowym opodatkowaniem producentów „śmieciowego jedzenia” byłoby nie tylko wyrazem troski o zdrowie społeczeństwa, ale również umożliwiłoby skuteczniejszą walkę z chorobami, takimi jak cukrzyca typu 2 i jej powikłania, oczywiście zakładając, że wpływy z tego podatku w 100% przeznaczane byłyby na ochronę zdrowia Polaków. Argumentacja autorów pomysłu wprowadzenia podatku nakładanego na producentów i dystrybutorów niezdrowej żywności jest jak najbardziej logiczna i potwierdzona naukowo. Konsumenci niezdrowej żywności zapadają na choroby uznawane za cywilizacyjne znacznie częściej, niż osoby prowadzące zdrowy tryb życia, które unikają niezdrowej żywności. Według amerykańskiego czasopisma The Economist, roczny koszt opieki medycznej osoby otyłej w USA jest o 700 dolarów wyższy niż osoby szczupłej. Podobnie jest w Europie, a osoby chore na schorzenia u podłoża których leży niezdrowe odżywiania nie ponoszą dodatkowych kosztów swojego leczenia. Opodatkowanie niezdrowej żywności pozwoliłoby przenieść ciężar dodatkowych kosztów na ludzi, których złe nawyki żywieniowe są przyczyną finansowego obciążenia publicznej opieki zdrowotnej. Takie rozwiązanie być może zachęciłoby konsumentów do prowadzenia zdrowszego stylu życia, dzięki czemu w perspektywie dalekoterminowej zmniejszyłoby się zapotrzebowanie na świadczenia zdrowotne, a więc również obciążenie finansowe systemu, wynikające między innymi z mniejszej zapadalności na cukrzycę typu 2.