Jeszcze 70 lat temu lekarz na recepcie wypisywał surowce, z których farmaceuta w aptece przygotowywał lek. Mnie (lata sześćdziesiąte XX wieku) jeszcze na studiach uczono, jak przepisać Folium Digitalis Lanatae, czyli liść naparstnicy wełnistej. Ale, jak już zostałem lekarzem, to nie miałem ani okazji ani potrzeby z tej wiedzy skorzystać. Apteki zaczęły sprzedawać niemal wyłącznie leki gotowe a wymóg recepty przepisanej przez lekarza miał za zadanie ograniczyć wykorzystanie substancji o silnym działaniu do sytuacji, w których ich podanie jest rzeczywiście wskazane i zabezpieczyć społeczność przed zastosowaniem niezgodnym z przeznaczeniem. Aby dalej ograniczyć niepotrzebne stosowanie leków wprowadzono ograniczenie ich reklamy tak, aby była adresowana wyłącznie do osób kompetentnych, to jest lekarzy. Oto lekarz miał zbadać pacjenta i po namyśle w oparciu o gruntowną wiedzę i doświadczenie wypisać mu receptę na niezbędny lek.
Ale „Polak potrafi”. Dzięki wprowadzeniu e-recept i niczym nieograniczonym skojarzeniu ich z teleporadami otworzyło się pole do „innowacji” polegającej na tym, że za parędziesiąt złotych każdy może uzyskać receptę na praktycznie dowolny lek. Poradę załatwia się krótkim internetowym formularzem. Jeśli ktoś nie wie, jakie objawy wpisać, to łatwo znajdzie odpowiednią instrukcję. Powstały specjalne firmy „receptomaty”, które na tym „biznesie” zbijają kokosy wykorzystując uprawnienia pojedynczych lekarzy, którzy taśmowo podżyrowują tysiące recept. W ten oto sposób z ordynacji lekarskiej zrobiono kabaret. W czasach studiów byłem też kierownikiem kabaretu studenckiego. Wymyślaliśmy różne gagi, ale chapeau bas, na coś takiego pomysłowości nam nie starczyło.
Z drugiej strony to doświadczenie pokazuje, że świat się myli. Recepty w ogóle nie są potrzebne. Właściwie potrzebny jest tylko następny krok: całkowita likwidacja recept. Niech się każdy sam leczy. Dobrze, jeśli przy okazji równie taśmowo ustali rozpoznanie. Pomoże nowy biznes „diagnozomaty”.
P.S. Trochę wbrew treści tego felietoniku jestem zarówno za e-receptami, jak i za teleporadami, ale każde narzędzie musi być wykorzystywane zgodnie ze swoim przeznaczeniem i zabezpieczone przed niepowołanym użyciem.