Ostatnio zdarzyło mi się spotykać studentki pielęgniarstwa, które decydują się na zmianę kierunku. Nie starają się o dyplom lekarza, ale… kosmetologa lub innego paramedycznego zawodu dającego lepsze perspektywy zatrudnienia. Zmianę kierunku studiów motywują tym, że nie chcą emigrować „za chlebem”.
Moje rozmówczynie szybko się zorientowały, że znalezienie pracy po wyczerpujących studiach będzie trudne, a zarobki, na jakie mogą liczyć wysoce nieadekwatne do poniesionego w ich trakcie wysiłku. Pierwsze praktyki uświadamiają im, że w przypadku wyboru tego zawodu czeka je konieczność (najczęściej na własny koszt) ustawicznego kształcenia i praca na granicy bezpieczeństwa, w której mnóstwo czasu traci się na czynności niemające z profesjonalną pielęgnacją pacjenta wiele wspólnego. Biurokracja, brak personelu pomocniczego, niedobory
w podstawowym wyposażeniu, niekorzystne formy umowy o pracę - to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką są pogarszające się warunki pracy i płacy.
Marzenia o pracy społecznie użytecznej, pozwalającej zrealizować potrzebę bycia sprawczym, niosącym ulgę w cierpieniu człowiekiem ustępują pod naporem skrzeczących realiów. I młodzi ludzie kierujący się w swoim postępowaniu etyką stają wobec dylematu - kształcić się dalej za pieniądze polskich podatników, by potem wykonywać swój zawód w innym kraju UE, czy jednak przenieść się na kierunek, po którym łatwiej znaleźć dobrze płatną pracę na miejscu, pomnażając przy okazji krajowy dochód? Zostawić swoich bliskich: rodziców, przyjaciół, ukochane miejsca
i budować swoje dorosłe życie w nowej kulturze, wychowując w niej dzieci, które się pojawią, czy kosztem rezygnacji z zawodowych marzeń, zostać?
Za każdym razem z bólem serca przyjmuję informację, że kolejna inteligentna, pracowita, rozsądna, potrafiącą trzeźwo ocenić sytuację (niezbędna cecha dobrej pielęgniarki) studentka nie zostanie pielęgniarką. Bo to oznacza, że za kilka lat będziemy mieli mnóstwo doskonale wykształconych kosmetyczek, ale bardzo niewiele pielęgniarek. Nie ma oczywiście nic zdrożnego w dbaniu o urodę. Jednak cóż po najbardziej nawet zadbanej powierzchowności, gdy siada zdrowie i człowiek wije się z bólu, bo nie ma kto mu w tym cierpieniu ulżyć?