W świetle raportu przygotowanego na początku tego roku na zlecenie portalu wirtualnemedia.pl, pierwsze miejsce w zestawieniu największych reklamodawców w Polsce w 2016 roku (z uwzględnieniem tradycyjnych mediów, bez Internetu), zajął producent wielu popularnych suplementów diety (a także leków OTC, kosmetyków i produktów pokrewnych). Rzeczywiście, wystarczy obejrzeć kilka bloków reklamowych w telewizji, czy też wysłuchać reklam w radiu by dojść do przekonania, że reklama w Polsce suplementem diety stoi. Co więcej, wiele z tych reklam wykorzystuje elementy, które są absolutnie zakazane w reklamie leków. Na przykład, suplementy diety bywają polecane w reklamie przez osoby znane publicznie, a także przez lekarzy i farmaceutów (lub przez osoby, których sposób pokazania w reklamie sugeruje, że są to osoby wykonujące zawód medyczny).
Czy tak wolno? Jak najbardziej. Regulacje dotyczące reklamy suplementów diety są dość szczątkowe i niewiele mają wspólnego z rozbudowanym Rozdziałem 4 Prawa farmaceutycznego, dotyczącym reklamy leków (oraz z rozporządzeniem wykonawczym i aktami samoregulacji, które dodatkowo regulują zasady promowania produktów leczniczych). Główną zasadą w reklamie suplementów diety, czy też szerzej – żywności, wyrażoną w artykule 7 Rozporządzenia UE nr 1169/2011 w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności, jest niewprowadzanie w błąd w informacjach na temat żywności. Informacje te nie powinny wprowadzać w błąd w szczególności: co do właściwości środka spożywczego (m.in. jego charakteru, tożsamości, składu, kraju pochodzenia, itp.), poprzez przypisywanie środkowi spożywczemu właściwości, których on nie posiada, przez nieuzasadnione sugerowanie, że środek spożywczy posiada nadzwyczajne właściwości. Poza tym informacje na temat żywności (a także reklama) muszą być rzetelne, jasne i łatwe do zrozumienia.
Skąd ta większa swoboda w promowaniu suplementów diety? Stąd, że należą one do kategorii żywności (o czym zwłaszcza pacjenci niekiedy nie wiedzą lub zapominają); a ich funkcją nie jest działanie farmakologiczne, immunologiczne czy metaboliczne w celu przywrócenia, poprawy lub modyfikacji stanu zdrowia, tylko uzupełnienie normalnej diety. Dlatego też suplement diety może być reklamowany z większą swobodą, niż lek, pod warunkiem, że jego reklama nie wprowadza w błąd.
Należy się jedynie zastanowić, gdzie przebiega granica tej swobody, tzn. jakie treści w reklamie suplementu mogą być już interpretowane jako potencjalnie wprowadzające w błąd. Czy przekaz, w którym farmaceuta polega pacjentowi suplement, nie sugeruje już właściwości leczniczych tego produktu (co naruszałoby artykuł 7 Rozporządzenia UE)? Czy reklama, w której w mniej lub bardziej zawoalowany sposób sugeruje się „cudowne” właściwości suplementu i natychmiastową jego skuteczność, nie jest wprowadzająca w błąd? Można tu mieć spore wątpliwości, których rozstrzygnięciu nie sprzyjają również problemy z ustaleniem, która inspekcja (farmaceutyczna czy sanitarna) jest właściwa w sprawie reklamy suplementu prezentowanego jak lek.
Swoboda przedsiębiorców, działających na rynku suplementów diety, może się jednak niedalekiej przyszłości skończyć. W ubiegłym roku Minister Zdrowia powołał Zespół ds. uregulowania reklamy leków, suplementów diety i innych środków spożywczych oraz wyrobów medycznych. Owocem prac Zespołu (w którego skład wchodzili zarówno przedstawiciele instytucji państwowych – GIF, GIS, Urzędu Rejestracji, UOKiK, AOTMiT, jak i organów samorządów zawodowych lekarzy, farmaceutów i pielęgniarek) jest raport, w którym problem nieuczciwej i wprowadzającej w błąd reklamy m.in. suplementów ocenia się jako poważny. Wśród możliwych rozwiązań, nad którymi miałby pochylić się minister zdrowia, znalazły się zarówno propozycje dość oczywiste (jak np. obowiązek czytelnego oznaczania suplementu diety komunikatem o statusie prawnym produktu, a także zakaz wykorzystywania w reklamie suplementu wizerunku osób wykonujących zawód medyczny), jak i bardziej rewolucyjne (np. zakaz stosowania marek parasolowych dla produktów o różnym statusie prawnym).
Natomiast zanim powyższe propozycje przełożą się na konkretne zmiany w prawie, upłynie zapewne jeszcze sporo czasu (reklamowego).