Jeśli rządowi potrzebny byłby jakiś dowód, że edukacja zdrowotna to absolutna konieczność, a nie fanaberia, dostarczyły go wyniki opublikowanego właśnie Eurobarometru, z których wynika, że – ujmując rzecz niezwykle delikatnie – nie jesteśmy zbyt wyedukowani. Nie tylko w kwestiach zdrowotnych, rzecz jasna. Luki w wiedzy mamy elementarne. Co trzeci Polak jest zdania, że ludzie żyli w tych samych czasach, co dinozaury, a złośliwi już komentują, że taki stan wiedzy nie zamyka drogi do kariery nie tylko na szczeblu krajowym, ale też europejskim), choć informacji, że tak jednak nie było, dostarczają od dekad zarówno szkoła – na lekcjach przyrody i geografii – jak i kolorowanki i książeczki dla dzieci (nie od dziś wiadomo, że poziom wiedzy cztero, pięciolatków na temat dinozaurów znacząco przekracza zasoby przeciętnego Kowalskiego, chyba że Kowalski jest paleontologiem).
Odłóżmy jednak obrzucone kamieniami dinozaury na bok. Czterech na dziesięciu Polaków nie uznaje teorii ewolucji. Trudno powiedzieć, że w nią nie wierzy, bo to przecież nie kwestia wiary, tylko wiedzy. Autorzy badania nie sprawdzili poglądów na temat kulistości Ziemi (może i dobrze), ale można przypuszczać, że nie uznających tego stanu rzeczy i przekonanych, że nasza planeta jest płaska jak naleśnik i jednak się nie kręci, też jest jednak sporo.
Poziom wiedzy w obszarze kwestii zdrowotnych jest porażająco niski, a trzeba na niego nałożyć skłonność do ulegania teoriom spiskowym (siódme miejsce w UE!) i nieufność wobec naukowców. Wyniki Eurobarometru dają potężny asumpt do dyskusji wokół pytania „dlaczego Polacy się nie szczepią?”, wpisują się też w debatę na temat popularności tzw. medycyny alternatywnej, holistycznej czy niezależnej.
Trudno je analizować bez gorzkiej konstatacji, że rządzący rzucają ręcznik na ring i poddają walkę z szarlatanami, rezygnując – w imię (wątpliwych) korzyści politycznych z obowiązkowej edukacji zdrowotnej w szkołach. Jeśli dorośli są już skażeni brakiem wiedzy i zaufania do nauki, można byłoby przynajmniej ratować dzieci i młodzież. Inaczej – państwo naraża pokolenie, które za chwilę wkroczy w dorosłość, na podwójne skażenie. Intencjonalne (ze strony tych, którzy szerzą dezinformację) i mimowolne, ze strony najbliższych. Czym skorupka za młodu nasiąknie… a nasiąka wiarą w antybiotyki jako panaceum, w spiski blokujące dostęp do leków na raka (w czyimś „komercyjnym” interesie) i w to, że rząd wirusami planuje uderzyć w wolność.
Taki mamy klimat… Nota bene, jesteśmy rekordzistami pod względem sceptycyzmu, jeśli chodzi o wpływ człowieka na zamiany klimatu. Też silnie oddziałowujące na zdrowie publiczne.