Bill Clinton rozpoczynając swoje urzędowanie w prosty sposób definiował cel prezydentury: „gospodarka głupku” i … wygrał. Obserwując poczynania ministra zdrowia odnoszę wrażenie, że nikt takiej karteczki ministrowi nie podsunął.
Więc pomagam, bo nigdy nie jest za późno, "efektywność, głupku"...
A czym ona jest? To relacja pomiędzy osiągniętymi efektami, a użytymi zasobami, mówi definicja czyli, ile muszę włożyć, aby coś dostać. Poprawa efektywności to większe efekty przy mniejszych zasobach, czyli mało wkładam, a dużo dostaje.
Dlaczego ta efektywność jest taka ważna dla nas pacjentów?
Bo poprawa efektywności, to najkrótsza droga do dobrobytu, bo poprawa efektywności to poprawa dostępności i nie są to postulaty, ani hasła wyborcze, dowód na słuszność tych tez, zawiera raport OECD nr 789. Kluczowy wniosek raportu, to stwierdzenie, że nie zwiększenie finansowania, a zwiększenie efektywności działania systemu opieki zdrowotnej jest sposobem na poprawę wskaźników zdrowotnych.
No tak, a jak to u nas wygląda?
Finansowanie rośnie, inwestycje rosną, zatrudnienie rośnie, wynagrodzenia rosną, czyli zasoby rosną. Dostępność maleje, jakość maleje (Euro Health Consumer Index 2014), zadowolenie pracowników i pacjentów maleją. Dlatego można powiedzieć, że idziemy dokładnie w przeciwnym kierunku.
I co robi nasz minister? Podpisuje porozumienie płacowe z pielęgniarkami, które zwiększa zasoby, bez zwiększenia efektów!
A dokąd doprowadzi takie działanie?
Dla naszych kieszeni - do konieczności kolejnego zwiększenia finansowania, więc również do zwiększenia zasobów! Jakby nie patrzeć, to zmierzamy złą drogą, bo nasz kierowca zabłądził... bo więcej daje, a mniej dostaje...
Panie Profesorze, życzę Panu jak najdłuższego urzędowania, jednak proszę niech Pan włączy hamulec rozdawnictwa, zawróci i wciśnie gaz racjonalizmu...
A recepta jest prosta: należy mniej dawać, a więcej wymagać, czyli po pierwsze, drugie i trzecie efektywność, głupku.