Na konsultacje społeczne ustaw wdrażających Dyrektywę o transgranicznej opiece zdrowotnej resort zdrowia dał stronie społecznej tylko 7 dni. To oczywiście za mało, żebyśmy jako pacjeni i obywtele mogli się wypowiedzieć na temat nowego prawa, jakie w prezencie dała nam Unia Europejska - prawa do leczenia się za granicą i ubiegania się o zwrot kosztów leczenia od naszego płatnika - NFZ (do kwoty, jaką za dane świadczenie NFZ płaci polskim świadczeniodawcom). Tak krótki czas na debatę społeczną w sprawie tego nowego, niezwykle istotnego prawa pacjentów to nieporozumienie. Ale z drugiej strony to aż 7 dni na odkrycie, że Dyrektywa zostanie w Polsce implementowana w sposób będący jej własną karykaturą.
Gołym okiem widać, że bardzo trudno będzie uzyskać nam pacjentom, którzy zdecydują się na leczenie za granicą jakikolwiek zwrot środków od NFZ. Zwroty będą przyznawane przez Dyrektorów Oddziałów Wojewódzkich NFZ po przedstawieniu przez pacjentów poza fakturami za leczenie także kompletu zaświadczeń, zleceń i opinii wydanych przez lekarzy publicznej służby zdrowia. Lekarz prywatny nie może nas skierować na leczenie za granicą, tzn. może, ale nie dostaniemy wtedy zwrotu kosztów od NFZ. Te skierowania i zlecenia gromadzone przez pacjentów chcących się leczyć za granicą są dla lekarza w innym kraju UE całkowicie zbędne. Już samo zróżnicowanie praw lekarzy publicznej i prywatnej służby zdrowia godzi w podstawową uniją zasadę równości podmiotów. NFZ nie będzie nas przecież pytał czy za granicą leczyliśmy się u lekarza publicznego czy prywatnego, a w przypadku polskich lekarzy wprowadza to dyskryminujące ograniczenie. Tak więc przed leczeniem za granicą i tak musimy przejść w polskiej publicznej służbie zdrowia swoistą "ścieżkę" zdrowia po potrzebne skierowania, opinie i zlecenia. Przedstawione przez nas dokumenty, faktury, zaświadczenia, skierowania, zlecenia czy recepty będą później analizowane przez Dyrektora OW NFZ pod kątem zasadności i wiarygodności i będą decydowały o zwrocie kosztów. Obszar uznaniowości procesu podejmowania decyzji o zwrocie środków za leczenie za granicą jest więc po stronie polskiego płatnika bardzo duży.
NFZ wprowadza na wypłaty dla pacjentów leczących się za granicą limity aż do 2022 roku! Jeśli zabraknie pieniędzy w danym roku budżetowym, nasz wniosek o zwrot kosztów leczenia za granicą będzie czekał do nowego roku budżetowego. Dyrektywa unijna nie daje krajom członkowskim prawa do limitowania pacjentom zwrotu kosztów z tytułu leczenia za granicą. Powstanie lista procedur, które pacjent będzie mógł zrealizować za granicą pod warunkiem uzyskania osobnej zgody Dyrektora Oddziału Wojewódzkiego NFZ. Jest to kolejny duży obszar uznaniowości po stronie NFZ i można zakładać, że zgody na leczenie za granicą nie będą łatwe do uzyskania. Może w efekcie dojść do podobnej sytuacji, którą obserwujemy po 2 latach od wdrożenia ustawy refundacyjnej. Wskutek wprowadzenia ultra restrykcyjnego prawa co roku budżet państwa oszczędza na lekach nawet do 2 mld pln. Podobnie, istnieje ryzyko, że wskutek nadmiernie rygorystycznej implementacji Dyrektywy, budżet w wysokości ok. 1 mld pln przeznaczony na zwrot pacjentom kosztów leczenia za granicą nie zostanie przez NFZ wydany.
Najciekawsza inicjatywa krajowego ustawodawcy dotyczy organizacji Krajowego Punktu Kontaktowego przy Centrali NFZ. Wspomnę tylko, że Centrala miała ulec likwidacji, natomiast dzięki Dyrektywie będzie pełniła nową dodatkową rolę - ambasadora polskiej opieki zdrowotnej za granicą. Będzie informowała zagranicznych pacjentów o jakości i bezpieczeństwie usług medycznych świadczonych przez polskie szpitale, poradnie czy indywidualnych lekarzy. Będzie promowała polską jakość, skuteczność i bezpieczństwo leczenia. Jednym słowem NFZ będzie polskich pacjentów odwodził od leczenia się za granicą jednocześnie zachęcając do leczenia się w Polsce pacjentów zagranicznych.
My pacjenci mamy w tej sprawie kilka obaw. NFZ jako monopolista nigdy nie pochylił się nad potrzebami polskich pacjentów. Bez większej troski budował system kolejek do świadczeń, wdrażał limity świadczeń, nie dbał o rozwój jakości, skuteczności czy bezpieczeństwa tych świadczeń. Nie stworzył systemu informacji na temat jakości, skuteczności i bezpieczeństwie świadczeń dla polskich pacjentów. Czy będzie potrafił z troską pochylić się nad potrzebami pacjentów zagranicznych? Czy zada sobie trud wyjścia naprzeciw potrzebom pacjentow zagranicznych? Czy będzie promował polskie placówki publiczne czy prywatne? Czy na informacje z centrali NFZ pacjent zagraniczny będzie musiał czekać tak samo długo jak pacjent polski? Czy będzie ona miała tak samo mało zrozumiałą formę urzędniczego języka, dodatkowo podaną pacjentowi w języku obcym?
NFZ jest ostatnim podmiotem, który powinien pełnić tą funkcję. Rozwinął przez lata kulturę opędzania się przed pacjentami, ich problememi, skargami, pytaniami. Obawiam się poważnie, że jeśli ta kultura obsługi klienta zbudowana w NFZ zostanie wdrożona w stosunku do pacjentów zagranicznych, NFZ nie tylko nie wypromuje polskiej ochrony zdrowia za granicą, ale tych nielicznych potencjalnych pacjentów zagranicznych trwale zniechęci do świadczeń w naszym kraju.