Ostatnio z mediów dowiaduję się o takich swoich poczynaniach i decyzjach, jakich w największym nawet roztargnieniu nie byłabym w stanie popełnić. A to podobno podpisuję jakieś tajne porozumienie z ministrem zdrowia, a to kandyduję do Senatu w jesiennych wyborach. Synoptycy zapowiadają jeszcze dwa tygodnie upałów, ciekawe czego się jeszcze o sobie dowiem…
Letnia pora, zwana dawniej kanikułą, zawsze rządziła się własnymi prawami. Nigdy nie sądziłam jednak, że padnę ofiarą dziennikarskiej pogoni za „njusem”. I to dwukrotnie w ciągu niespełna tygodnia.
Najpierw, na skutek niefortunnej pomyłki pracownika ministerialnego działu PR środowisko pielęgniarek i położnych zelektryzowała informacja, jakoby doszło do podpisania „dokumentu o wzajemnej współpracy w zakresie tworzenia przepisów dotyczących wymiaru pracy i zakresu czynności w ramach świadczeń opieki zdrowotnej udzielanych przez pielęgniarki i położne”. Zadziwiające, jak wielu ludzi uznało za stosowne oburzyć się, zanim zadało podstawowe pytanie, czy faktycznie taki dokument reprezentanci NRPIP podpisali, a jeśli tak, to co nami mogło kierować. O fali i poziomie anonimowej krytyki w internecie nawet nie warto wspominać. Zaiste, wiara w słowo pisane jest wielka, a potrzeba wyrażania niepochlebnych opinii (nic to, że z nieprawdziwych przesłanek wysnutych) niepowstrzymana. Trzeba było aż listu ministra, w którym jednoznacznie stwierdza, że taki fakt nie miał miejsca, a treść tego komunikatu nie była z nim uzgadniana, by uspokoić powszechne wzburzenie.
Ledwo opadł kurz podniesionej tym medialnym faktem wrzawy, gdy - także z mediów - dowiedziałam się, jakobym miała zamiar wystartować w wyborach do Senatu z list jednego z nowo utworzonych ugrupowań. Poczułam się jak bohater „Dnia świstaka”. Znów trzeba było prostować informację, która miała się do rzeczywistości jak pięść do nosa. Owszem, tego typu oferty, z kilku stron, padły, na żadną jednak nie przystałam. Każdemu oferentowi odpowiadam to samo: obecnie całą uwagę skupiam na pracy w samorządzie zawodowym. Jako prezes NRPiP jestem zaangażowana w negocjacje ze stroną rządową dotyczące poprawy warunków pracy i płacy pielęgniarek i położnych oraz stworzenia mechanizmów zachęcających do studiowania i podejmowania w kraju pracy w zawodzie pielęgniarek i położnych, pielęgniarzy i położnych. Mówiąc językiem sportowym, nie zmienia się barw klubowych w trakcie trwania meczu.
Gdybym była zwolenniczką teorii spiskowych, mogłabym snuć przypuszczenia, że komuś bardzo zależy na skompromitowaniu mnie i obecnych władz samorządu zawodowego. Jednak znacznie bliższe prawdy wydaje mi się wytłumaczenie, że ten splot niefortunnych okoliczności obnażył dwa zjawiska - jedno stare jak świat - że plotka, nawet najbardziej wydumana, zawsze znajdzie posłuch wśród określonej publiczności i drugie - znacznie nowsze - że „czwarta władza”, jak się zwykło określać media, walkowerem oddaje to, co stanowi jej siłę, czyli wiarygodność. W pogodni za „klikami” bezkrytycznie powiela informacje, rezygnując z tego, co do niedawna było podstawowym obowiązkiem każdego dziennikarza, czyli weryfikacji upublicznianych faktów. Wystarczyło przed puszczeniem w świat obu tych informacji zadzwonić do Izby i zapytać. No, ale wtedy nie byłoby „njusa”, który dzięki hejterom i sprostowaniom pożył kilka dni, dostarczając niskiej rozrywki jednym, a kłopotów innym.