Resort zdrowia zdaje się być – po raz kolejny – gorącym kartoflem. Pierwsze sygnały z Nowej Lewicy i Trzeciej Drogi są takie, że nikt o niego bić się nie będzie. Obydwa komitety chcą resortu edukacji, resort zdrowia może czuć się niechciany. A Koalicja Obywatelska – sądząc choćby po skromnych programowych konkretach, wpisanych na listę do realizacji w pierwszych stu dniach – też chętniej Ministerstwo Zdrowia by odpuściła. Oddała koalicjantom, jak to się ładnie mówi.
To oczywiście nie jest dobry prognostyk, że ochrona zdrowia zdaje się być traktowana jak Kopciuszek, ale pozostając w klimacie bajki – to właśnie sierota, której ptaki pomagały oddzielać mak i popiół, ostatecznie wyszła za księcia i zamieszkała w zamku. I pozostaje wierzyć w happy end, czyli w to, że koalicja rządowa, która dopiero się będzie tworzyć, właściwie oceni priorytety i doceni nie tyle urodę, co potencjał i potrzeby sektora zdrowotnego.
Ale odchodząc od bajek, wracając na ziemię. W nowej kadencji czekają nas zmiany wykraczające poza personalną obsadę ministerstwa. Dziwnie będzie śledzić obrady Komisji Zdrowia bez posła Tomasza Latosa (niekoniecznie w roli przewodniczącego, choć można sobie wyobrazić, że Prawo i Sprawiedliwość przypomni sobie, że kiedyś – dawno – istniała niepisana zasada, iż ta komisja przypada opozycji). Tomasz Latos do Sejmu w ogóle nie startował (patrząc na wyniki PiS w okręgu, partia będzie musiała prędzej czy później odpowiedzieć, czy to była dobra decyzja), ale w komisji zabraknie też dwoje posłów PiS, którzy walczyli o mandaty. Andrzejowi Sośnierzowi i Barbarze Dziuk nie udało się wywalczyć mandatów, co więcej – przegrali wcale nie o włos, zajmując na tyle odległe miejsca, że na wejście do parlamentu w trakcie kadencji liczyć raczej nie powinni.
Andrzej Sośnierz od lat nadawał dyskusjom na temat ochrony zdrowia swoistego kolorytu, przemawiając – przez większość ostatnich ośmiu lat – z pozycji posła partii rządzącej głosem absolutnie opozycyjnym. Trudno się dziwić, że w końcu wyborcy się całkowicie pogubili. Barbara Dziuk – przeciwnie. Była w Komisji Zdrowia lojalnym posłem, wspierającym rząd i swoją pozycję wykorzystywała do wspierania zwłaszcza organizacji pacjentów onkologicznych i cierpiących na choroby rzadkie. Słaby wynik, jaki uzyskała, można uznać za niespodziankę znacznie większą, niż porażka Sośnierza.