W czasie, kiedy trzeba nagle te rezerwy znaleźć, można je uzyskać tylko zabierając innym potrzebującym. Ten, kto teraz zachoruje na nowotwór ma przegwizdane. Osoby już zdiagnozowane mają lepiej, gdyż są już jakoś zaopiekowane, ale pozostali?
Jeżeli rocznie zachorowuje w Polsce na nowotwór 160 tysięcy ludzi to jest to miesięcznie ponad 13 tysięcy zachorowań, a nawet tygodniowe zawieszenie funkcjonowania poradni specjalistycznych to jest problem ponad trzech tysięcy ludzi z nierozpoznanym jeszcze nowotworem, którzy tej pomocy nie uzyskają we właściwym czasie.
Piszę o nowotworach, gdyż to „moja” działka, ale problem dotyczy wszystkich innych poważnych schorzeń. Przykładowo, za chwilę może zacząć brakować składników krwi, gdyż w ramach unikania kontaktów przestaną się zgłaszać krwiodawcy.
Wyznaczono szpitale „zakaźne”, ale pozostałe szpitale nie przejęły ich normalnych zadań, a także same ograniczyły swoją działalność. To zawsze uderza w tych pacjentów, którzy z racji choroby są w najgorszej sytuacji, gdyż im najtrudniej pokonać powstałe w ten sposób bariery. W tragiczny sposób część problemów „może rozwiązać się sama”, ale pozostałe uderzą w niewydolny system ze zdwojoną siłą, kiedy już szczęśliwie zaraza zacznie wygasać.