Można powiedzieć, że ustawa o jakości nie ma szczęścia.
Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że jest to projekt, który trafił do Sejmu, a nawet do Senatu, to i tak ma więcej szczęścia niż inne projekty, które lądowały w koszu dużo wcześniej.
I tak dzieje się od 14 lat. Tak, tak… od 14 lat nie możemy sobie poradzić z ustawą o jakości. Łatwo policzyć, że ten problem dotykał kolejne rządy, tj. pierwszy rząd Donalda Tuska, drugi rząd Donalda Tuska, rząd Ewy Kopacz, rząd Beaty Szydło.
„Jakość” w ochronie zdrowia jest odmieniana przez wszystkie przypadki przez polityków, urzędników, pracowników i pracodawców. Jednak jest coś takiego w „jakości”, że jak już „przyjdzie co do czego”, politycy, urzędnicy, pracodawcy i pracownicy twierdzą, że przecież „nie o to chodziło”.
Podobno „zdrowie nie ma barw partyjnych”. To cytat z Grzegorza Schetyny, który apelował do PIS w 2019 r., o wspólny front w sprawie pozyskania środków unijnych na ochronę zdrowia.
Ten cytat był i jest powtarzany wielokrotnie w debacie publicznej na temat ochrony zdrowia.
No cóż, czy tak faktycznie jest, okaże się w piątek?
Oczywiście przeciwnicy ustawy o jakości, która została zawetowana przez Senat, twierdzą, że w istocie wprowadzana ona właśnie „nijakość”.
To prowadzi do innego pytania, które siłą rzeczy musimy sobie zadać, a brzmi ono „Czy istnieje takie prawo, które wolne byłoby od wątpliwości, tych do których to prawo jest kierowane”? Ja osobiście nie znam takich przepisów. Zawsze jest tak, że w związku z wejściem nowych regulacji my prawnicy i nie tylko prawnicy, kontestujemy rozwiązania prawne wskazujemy na nieścisłości lub wątpliwości.
Z drugiej strony prawo to wynik ewolucji podejścia do wartości.
Kodeks Hammurabiego – jeden z najstarszych długich tekstów i jeden z pierwszych przykładów praktycznego zastosowania prawa talionu – współcześnie może wydawać się brutalny i okrutny. Trzeba jednak wiedzieć, że w czasach, w których obowiązywał, był uznawany za niezwykle nowoczesny. Słusznie, bo niektóre z uwzględnionych w nim rozwiązań prawnych obowiązują do dziś i stanowią elementarną podstawę sprawiedliwego ustroju.
Nie inaczej powinno być w tej sytuacji.
Na pewno można długo wskazywać na mankamenty przepisów, o których losie zadecyduje Sejm w dniu 28 lipca. W mojej ocenie jednak pytanie, które należy zadać przed tym głosowaniem powinno brzmieć jeszcze inaczej, niż to zadane na początku – „Czy lepiej przyjąć prawo, którego nie możemy uchwalić od 14 lat i przez następne 14 lat poprawiać je i udoskonalać, czy też ponownie wyrzucić je do kosza i zacząć wszystko od nowa?”.
Mam tylko taką obawę, że może upłyną kolejne lata, a My wszyscy staniemy w obliczu sytuacji, w której „jakość” pozostanie nadal tylko frazesem i nadal będzie odmieniana przez wszystkie przypadki. To dopiero będzie „nijakość”…