Parę lat mojego życia spędziłem w Stanach Zjednoczonych i przejechałem tam jako kierowca kilkanaście tysięcy kilometrów. Jazda samochodem w tym kraju różni się zasadniczo od jazdy w Polsce. Podstawą jest limit prędkości 55 mil/godzinę (około 90 km/godz.) czasami zwiększony na autostradzie do 65 mil/godz. (ok. 105 km/godz.). I tak w zasadzie wygląda tam jazda. Ława samochodów jedzie albo 55 albo 65 mil/godz. Wszyscy z tą samą dozwoloną prędkością. Nikt nie jedzie wolniej, ale i nikt nie jedzie szybciej. Jak człowiek ma dojechać do miejscowości oddalonej o 100 mil to wie, że zajmie mu to około 2 godzin, chyba, że będzie korek (co tam też się zdarza).
Przekroczenie szybkości jest karane w trojaki sposób. Po pierwsze mandat, a po drugie zwiększenie kosztów ubezpieczenia i po trzecie (w skrajnych przypadkach) odebranie prawa jazdy. To ostatnie w Stanach Zjednoczonych oznacza praktycznie śmierć cywilną. Najbardziej dotkliwe dla większej liczby osób jest zwiększenie kosztów ubezpieczenia. O karach za spowodowanie wypadku nawet nie wspomnę. Prawnicy muszą z czegoś żyć. Dobrze żyć.
Wyścigowo można sobie pojeździć na specjalnych torach. Ochotniczo jako medyk zabezpieczałem takie wyścigi na torze pod Atlantą. Każdy może przyjechać, zarejestrować się, opłacić dodatkowe ubezpieczenie i się ścigać. Ale tylko tam.
Kiedyś dla odmiany wiozłem samochodem zaprzyjaźnionego amerykańskiego profesora z Warszawy do Poznania. Jak na Polskę jestem bardzo spokojnym kierowcą. O ile jednak mało kto nas wyprzedzał, to ciągle zdarzali się tacy, którzy wyprzedzali na styk (a nawet na trzeciego) samochody jadące z naprzeciwka. Biedny Amerykanin wysiadł spocony z samochodu w Poznaniu i powtarzał tylko „constant chicken game”, „constant chicken game”. Ta gra to zabawa amerykańskiej młodzieży polegająca na tym, że jadą dwoma samochodami na czołowe zderzenie i ten który pierwszy zjedzie na bok unikając wypadku otrzymuje miano „chicken”, co oprócz kurczaka oznacza tchórza.
Jest objawem bardzo poważnej niedomogi Państwa, że policja nie potrafi w Polsce opanować zjawiska ulicznych i autostradowych wyścigów i obronić społeczeństwa przez samochodowymi wariatami. A sami jako społeczeństwo powinniśmy oddzielić przemieszczanie się od wyścigów.
Wiesław W. Jędrzejczak