Wrześniowe Forum Ochrony Zdrowia w Krynicy zdominowały dyskusje na temat tego, że zdrowie winno stać się wreszcie priorytetem politycznym państwa i rządu. Jeśli ten warunek nie będzie spełniony, nie ma co liczyć na zasadnicze, istotne zmiany w systemie ochrony zdrowia. To oczywiste. Ale czy jest to warunek jedyny? Czy wystarczy, jeśli zdrowie stanie się priorytetem jedynie rządzących? A co z rządzonymi? Czy dzisiaj zdrowie jest rzeczywiście priorytetem dla społeczeństwa? Nie – chęć zachowania zdrowia, bo takie pragnienie jest oczywiste, ale działania na rzecz zdrowia własnego i wspólnego obszaru, jakim jest system ochrony zdrowia. Narzekanie na służbę zdrowia jest u nas powszechne i ma swoje głębokie uzasadnienie w rzeczywistości. Wszyscy wiemy, że jest źle i wszyscy chcemy zmian, ale czy jesteśmy gotowi na poważną debatę o tym, jak powinien wyglądać polski system ochrony zdrowia? Wszyscy: pacjenci, lekarze, urzędnicy zdrowotni. Czy mamy chęci, odwagę, determinację i w końcu prawdziwą potrzebę prowadzenia uczciwej publicznej dyskusji na ten temat? Chcemy być leczeni najnowocześniejszymi lekami, przy użyciu sprzętu najnowszej generacji, a nie chcemy podwyższenia składki zdrowotnej. Narzekamy, że pielęgniarki są nieczułe, lekarze opryskliwi, ale nie próbujemy zrozumieć, co można zmienić w przeregulowanym systemie, żeby zdjąć z ich barków część niepotrzebnych, biurokratycznych obciążeń.
Ale nie tylko nie dyskutujemy jako społeczeństwo w sposób zaangażowany. Nie chcemy i nie potrafimy też korzystać z tego, co już oferuje nam system, na który tak bardzo narzekamy. Przykładem może być żenująca wciąż liczba osób wykonujących badania profilaktyczne finansowane w całości przez NFZ. Nie angażując się w dbałość o własne zdrowie, nie uczestnicząc w publicznej dyskusji o zdrowiu całego społeczeństwa, stajemy się w systemie pasażerami na gapę. Czy gapowicz może stawiać kierowcy jakiekolwiek wymagania?
Tekst jest wstępniakiem do październikowego wydania Służby Zdrowia