29 listopada Narodowy Fundusz Zdrowia z niekłamaną dumą ogłosił, że podpisał pierwsze umowy z aptekami na prowadzenie szczepień. 24 umowy, mówiąc precyzyjnie. 29 listopada, a więc miesiąc po tym, jak szczepienia (przeciw grypie) miały być dostępne w aptekach dla seniorów bezpłatnie, a dla innych – z ewentualną odpłatnością. Apteki wstrzymywały się przez wiele tygodni nawet z komercyjnymi szczepieniami, nie mając pewności, że Fundusz zacznie płacić choć za wybraną grupę. I praktycznie minęło okienko, w którym Polacy przeciw grypie się w ogóle szczepią. W grudniu nikt już nie ma do tego głowy (wiadomo, okres przedświąteczny), w styczniu sezon grypowy jest już w pełnym rozkwicie.
Szczepienia przeciw COVID-19 też już powinny trwać – co najmniej od połowy października. I byłyby dostępne, gdyby nie wojna z producentem szczepionek, firmą Pfizer, którą rozpętał były minister zdrowia Adam Niedzielski. Nie mieliśmy czym szczepić. Teraz – mamy, przynajmniej w teorii. W ubiegłym tygodniu transport szczepionek trafił do Polski. Pytanie, co dalej. Ile aptek będzie mieć umowy do 6 grudnia? Ile zdąży zamówić szczepionki (pod koniec ubiegłego tygodnia ciągle brakowało informacji na temat możliwości zamawiania dawek)? Ile poradni POZ, które zmagają się z ogromnym nawałem pacjentów infekcyjnych, z których zresztą lwią część stanowią pacjenci z COVID-19, bo grypa – jak mówią lekarze – dopiero się „rozkręca”, ale z tygodnia na tydzień staje się coraz bardziej widoczna, zdecyduje się na uruchomienie szczepień?
Czy jest sens czekać na północ 5/6 grudnia, nawet jeśli się było bardzo grzecznym, nigdy nie wątpiło w szczepienia i przyjęło wszystkie dostępne dawki szczepionki p. COVID-19? A teraz ma się tylko jedno życzenie do Mikołaja, żeby przyniósł jakiś wolny slot, nieodległy czasowo i geograficznie. Żeby nie okazało się, że owszem – jest taki, ale 23 grudnia o 8.15 na drugim końcu Polski… Wiara czyni cuda, więc tych, którzy chcą się zaszczepić i chcą to zrobić jak najszybciej, zapewne nie zniechęci rozsądek i doświadczenie, podpowiadające, że spokojnie można iść spać.
Jedno natomiast jest pewne: kierownictwo Ministerstwa Zdrowia, to obecne, które właśnie jest w połowie swojej kadencji, i to poprzednie, a tak naprawdę dwa poprzednie, w tym roku za decyzje dotyczące szczepień zasłużyło co najwyżej na kawałek węgielka. Plus naprawdę dużą rózgę.