Pewnie nie każdy wie, że w gmachu przy ul. Miodowej 15 w Warszawie mieścił się przed wojną sąd okręgowy. Pewnie nie każdy też wie, że w tymże Pałacu Paca, gdzie dziś mieści się siedziba Ministerstwa Zdrowia, obowiązuje zarządzenie w sprawie zasad i trybu prowadzenia prac legislacyjnych w Ministerstwie Zdrowia. Akt ten nie jest ani zbyt rozbudowany, ani nowatorski, ale reguluje pewne podstawowe zasady postępowania z projektami nowych regulacji.
Bez wątpienia najważniejszym etapem powstania nowych przepisów jest wizja. Wizja to już połowa sukcesu. Druga połowa sukcesu to przelanie wizji na papier w taki sposób, żeby powstałe przepisy były, po pierwsze, zgodne z wizją, po drugie, jasne i precyzyjne. Niestety w ostatnich latach nie udaje nam się to najlepiej. Praktycznie każdy kolejny akt wychodzący z Ministerstwa Zdrowia ma mankamenty. Najpierw zastrajkowali lekarze i farmaceuci nieszczęśliwi z kar przewidzianych przez ustawę refundacyjną, potem groził nam upadek większości szpitali, które nie mogły spełnić wymagań ustawy o działalności leczniczej. W efekcie trzeba było nowelizować na szybko obie.
Kolejne miesiące funkcjonowania ustawy refundacyjnej pokazały ile jeszcze pułapek i niedogodności niesie za sobą ta regulacja. Problemy te nie powstały z dnia na dzień. Większość z nich była znana dużo wcześniej niż sama ustawa została przegłosowana przez posłów. Gdyby zajrzeć do niemal tysiąca stron uwag zgłoszonych do ustawy refundacyjnej, po tym jak po raz pierwszy został zaprezentowany jej projekt, to odnajdziemy tam zgłaszane wątpliwości do prawie wszystkich kwestii, które teraz mają być nowelizowane. Jednak wtedy Ministerstwo Zdrowia „przeanalizowało” te uwagi w weekend i zaraz po nim przedstawiło zmieniony projekt. Nie był on zgodny ani z pierwszymi założeniami, ani nie uwzględniał przesłanych do urzędu uwag. Ponadto, niemal każdy, a zwłaszcza prawnicy, którzy wypowiadali się wtedy negatywnie o ustawie, byli traktowani jako hamujący reform. A przecież prawnik nie jest politykiem. To prawnik ma największe problemy z niejasnymi przepisami, bo to prawnik musi je następnie interpretować.
Dlatego tak ważne jest, żeby wszystkie akty były solidnie konsultowane. Rynek farmaceutyczny jest szczególny. Płatnik ma pieniądze na finansowanie świadczeń, ale to firmy farmaceutyczne mają leki i wyroby, które są niezbędne do udzielania świadczeń. Brak dialogu doprowadził do fatalnej ustawy refundacyjnej. Dialog pozwala na konsensus. A przecież Minister Zdrowia i tak ma ostatnie słowo i może z niego skorzystać. Może też zawsze skorzystać z dobrych uwag, które są mu przedstawiane w czasie prac nad nowymi legislacjami. Niech przy „dużej nowelizacji ustawy refundacyjnej” zadziałają standardy rozmowy i merytorycznej dyskusji. Za dużo do zmiany, żeby to zepsuć.