Pan premier Morawiecki zadeklarował parę dni temu (w wywiadzie telewizyjnym) gotowość do dialogu z lekarzami rezydentami. Odpowiedzią na tę deklarację był list Porozumienia Rezydentów OZZL do pana premiera z prośbą o pilne spotkanie. W odpowiedzi na ten list pan premier stwierdził, że z rezydentami spotka się pan minister Radziwiłł, bo do tego jest wyznaczony.
To wydarzenie bardziej niż cokolwiek pokazuje jaki stopień „priorytetowości” mają sprawy publicznej ochrony zdrowia u pana premiera i u rządu. Przy czym trzeba stwierdzić (przypomnieć), że reakcja pana premiera Morawieckiego w niczym nie różni się od reakcji jego poprzedniczki na tym stanowisku. OZZL, a także Porozumienie Zawodów Medycznych i parę innych organizacji skupiających pracowników służby zdrowia zwracało się z wnioskiem o spotkanie z premierem rządu RP w ostatnich dwóch latach wielokrotnie. Za każdym razem załatwiono ich odmownie, kierując do ministra zdrowia jako osoby „wyznaczonej” do tych spraw.
OZZL odpowiedział na jedną z takich odmów pismem do (ówczesnej) szefowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pani Beaty Kempy z pytaniem: „Czy Pani Minister sądzi, że my nie rozróżniamy ministra zdrowia od Prezesa Rady Ministrów i nie wiemy jakie są kompetencje obu tych wysokich urzędników państwowych? Dlaczego traktuje nas Pani jak „niepiśmiennych dokerów z XIX wieku”, których trzeba pouczać do kogo kierować jakie postulaty?”
Oczywiście pani minister dobrze wiedziała co może minister i co może premier. Wiedziała też, że nasze postulaty przekraczają kompetencje ministra zdrowia. Jej odmowa spotkania z przedstawicielami środowisk medycznych nie była ani pomyłką, ani zachowaniem procedur. Była po prostu wyznacznikiem stopnia „priorytetowości” spraw publicznej ochrony zdrowia u premiera i rządu RP. Premier Morawiecki kierując rezydentów po raz kolejny do ministra zdrowia, demonstracyjnie pokazuje, że ta priorytetowość jest w tym samym miejscu gdzie wcześniej.