Czystą hipokryzją byłoby twierdzenie, że w publicznej ochronie zdrowia w Polsce nie istnieją zjawiska korupcjogenne. Funkcjonujący w Polsce system, na którego funkcjonowaniu opiera się ochrona zdrowia, stwarza możliwości używania stanowisk publicznych i wpływów politycznych do realizacji prywatnych celów i osiągania korzyści kosztem szeroko pojętego dobra publicznego. Wniosek OZZL, aby Centralne Biuro Antykorupcyjne nadzorowało wszystkie prywatyzacje szpitali nie powinien budzić jakichkolwiek protestów, bo przecież, kto ma czyste sumienie i intencje, nie powinien obawiać się CBA.
Nawet najbardziej zadłużone samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej będące de facto instytucjami non-profit mogą stać się łakomym kąskiem, który przejęty za przysłowiowy bezcen i odpowiednio przekształcony może stać się źródłem niemałych dochodów, przy jednoczesnym spadku zaspokajania części podstawowych (bo nieopłacalnych dla nowego nabywcy) potrzeb zdrowotnych pacjentów. Od kilku lat jesteśmy świadkami zamykania części niedochodowych szpitalnych oddziałów, które z punktu widzenia potrzeb społecznych bezdyskusyjnie powinny funkcjonować. Istnieje duże ryzyko, że przekształcone sprywatyzowane szpitale przejmą inicjatywę w zakresie świadczonych przez siebie usług, ograniczając ją do najlepiej opłacalnych procedur, kosztem tych nieopłacalnych, a niezbędnych z punktu społecznego, np. interny, czy geriatrii.
Trudno polemizować z faktem, że publiczny sektor ochrony zdrowia powinien podlegać szczególnym regulacjom, a dokonywane przekształcenia powinny podlegać ścisłej kontroli odpowiednich instytucji państwowych. I nie chodzi tu wcale o tworzenie państwa policyjnego, ale o przestrzeganie prawa i ochronę interesu społecznego. Zwłaszcza, że jak wszyscy doskonale wiemy, żyjemy w kraju, gdzie panoszy się korupcja i panują warunki doskonale jej sprzyjające. Wśród nich wymienić można choćby hermetyczne "kliki" obejmujące wpływowe osoby dbające wyłącznie o wspólne własne interesy. ”Old-boy networks”, czyli sieci kolesiowskie od lat skutecznie się wspierają, a to że istnieją od lat, jak wiadomo pozostaje jedynie tajemnicą poliszynela. W ich działaniach, często wspieranych przez lokalny biznes pomaga brak jasnych przepisów prawnych oraz duża uznaniowość decyzji urzędniczych w połączeniu ze skomplikowanym, niedoskonałym i umożliwiającym nadużycia prawem. Do nadużyć zachęca również niewielka odpowiedzialność karna za podejmowane przez decydentów decyzje i wszechpanujące poczucie bezkarności. Z tego powodu nieprzejrzyście prowadzone procesy prywatyzacyjne mogą stać się żyłą złota dla wybrańców, kosztem reszty społeczeństwa, co może negatywnie odbić się na dostępie do opieki zdrowotnej dla zwykłego obywatela. Właśnie dlatego CBA powinno twardo stać na straży przekształceń publicznych szpitali.
Centralne Biuro Antykorupcyjne dysponuje uprawnieniami, które umożliwiają agencji skuteczne działanie w interesie państwa i jego obywateli. Funkcjonariusze agencji mają prawo do wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych i czynności kontrolnych mających na celu ujawnianie przypadków korupcji w instytucjach państwowych i samorządzie terytorialnym oraz nadużyć osób pełniących funkcje publiczne. Do zadań CBA należy również ujawnianie przypadków nieprzestrzegania określonych przepisami prawa procedur dotyczących m.in. podejmowania i realizacji decyzji w przedmiocie prywatyzacji i komercjalizacji, jak i wsparcia finansowego, zamówień publicznych i rozporządzania mieniem jednostek. Tak więc CBA jest właśnie po to, aby stać na straży prawa i pełnić rolę prewencyjną dla szeroko pojętego dobra całego społeczeństwa.