Każdy, kto był choć raz w szpitalu lub była tam bliska mu osoba, wie jak ważna jest opieka pielęgniarska. Jednocześnie mógł przekonać się, że pielęgniarek i położnych jest w naszym kraju po prostu za mało. A będzie jeszcze gorzej. I nie dlatego, że jest to trudna, wymagająca poświęcenia i niezwykle odpowiedzialna praca, ale dlatego, że jest źle opłacana i fatalnie zorganizowana. W Polsce na jedną pielęgniarkę przypada czasem i 30 pacjentów, a doba ma wciąż tylko 24 godziny! Wystarczy jednak wyjechać do Niemiec czy Skandynawii, by przekonać się, że może być inaczej. Polskie pielęgniarki i położne masowo emigrują więc zagranicę. Nikogo nie powinno dziwić, że chcą pracować na zdrowych zasadach: mieć czas, by naprawdę otaczać pacjentów opieką, a przy tym otrzymywać wynagrodzenie współmierne do kwalifikacji, wkładu pracy i odpowiedzialności za ludzkie życie i zdrowie, jakie każdego dnia na siebie biorą.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych nieustannie apeluje do rządzących przedstawiając rzeczowe argumenty, zatrważające statystyki GUSu, ale i drogi wyjścia z impasu. Bez efektu. I choć zmierzamy prostą drogą do sytuacji, w której przy łóżkach chorych po prostu zabraknie profesjonalnej opieki, kolejne rządy ignorują problem. Jest oczywiste, że tylko racjonalne rozwiązania systemowe są w stanie odwrócić niebezpieczny trend i zapobiec dramatowi setek tysięcy pacjentów.
Podczas sierpniowej konferencji prasowej przed Sejmem związek przedstawił nowe, kompromisowe rozwiązanie - cztery klarowne postulaty, które pozwoliłyby uzdrowić chorą sytuację. Niestety Ministerstwo Zdrowia po raz kolejny je odrzuciło. Problem dotyczy wszystkich Polaków – rozumieją to media, które interesują się naszą sprawą, rozumieją to zwykli ludzie - podchodzą do nas i mówią, że są z nami i popierają nasze postulaty. Mają świadomość, że walczymy nie tylko we własnej sprawie, ale w interesie całego społeczeństwa, które robi się coraz starsze i coraz bardziej będzie potrzebować naszej opieki.
Politycy pozostają jednak głusi na nasze prośby. Boją się górników, rolników, ale nie nas, pielęgniarek i położnych. Może dlatego, że wiedzą, że my nie przyjedziemy pod Sejm z kilofami i nie będziemy palić opon. W tej sytuacji jesteśmy zmuszone podjąć radykalne kroki.
10 września 2015 roku pod Sejmem, wraz z tysiącami innych pielęgniarek i położnych, będziemy manifestować apelując do rządzących o wysłuchanie naszych postulatów. Jesteśmy już gotowe na wszystko, nawet na strajk generalny, choć mając na względzie dobro pacjentów za wszelką cenę pragniemy tego uniknąć. Pytanie tylko czy rządzącym los chorych tak samo leży na sercu? Czy zdobędą się wreszcie na konstruktywny dialog zamiast udawać, że problem nie istnieje? Chcemy wierzyć, że tak!