Istnieje schorzenie nazywane zespołem Sjoegrena, które polega na niedostatecznej produkcji łez. Wbrew pozorom jest to schorzenie poważne, gdyż oprócz płaczu łzy są wytwarzane przez cały czas i zwilżają rogówkę oka. Brak zwilżania może spowodować wysychanie, owrzodzenie i następnie ślepotę wymagającą transplantacji rogówki. Zespół ten stosunkowo często występuje u biorców przeszczepów szpiku od innych osób, gdzie jest jedną z manifestacji przewlekłej choroby przeszczep przeciw gospodarzowi.
Jedną z metod leczenia jest stosowanie sztucznych łez, ale te preparaty są drogie i nie zawsze skuteczne i w ośrodkach transplantacyjnych od lat z powodzeniem stosujemy właśnie własne osocze chorego. Wytwarzanie tego jest stosunkowo proste, gdyż po pobraniu krwi i uzyskaniu z niej osocza napełnia się nim dreny pojemników na krew i urządzeniem do jałowego zamykania drenów dzieli dren na części zawierające niewielkie porcje tego osocza do jednorazowego użytku. Ponieważ taka produkcja musi wystarczyć choremu na jakiś czas ląduje ona w zamrażalniku skąd wyjmowane, rozmrażane i stosowane są poszczególne porcje. Produkt jest stosunkowo tani i bardzo skutecznie rozwiązuje bardzo poważny problem zmniejszając cierpienie i ratując przed ślepotą.
Problem z tym „lekiem” jest taki, że on wprawdzie leczy, ale nie jest to lek pod względem prawnym: nie ma rejestracji, podmiotu odpowiedzialnego, opinii AOTMiT itd. i nie ma refundacji. A więc albo sam chory musi za to zapłacić albo ten produkt szpitalny jest przygotowywany „z dobrego serca” na koszt danego szpitala. Jest to jedna z tych spraw, których nie udało mi się załatwić, zanim mnie odwołano z funkcji konsultanta krajowego. O ile pod względem ludzkim rozumiem Pana Posła Piotrowicza, że wykorzystywał wszystkie możliwości, jakie mu się nadarzyły dla pomocy bliskiej osobie, to od polityka oczekiwałbym pomocy w centralnym rozwiązaniu problemu dla wszystkich chorych, których on dotyczy. I o to się do Niego i do Pana Ministra Zdrowia zwracam.