Wybrzmiały one podczas dyskusji panelowej o przyszłości „nowych” kierunków lekarskich, jaka miała miejsce pod koniec stycznia na Zamku Królewskim w Warszawie („Priorytety w Ochronie Zdrowia 2024), teraz – na portalu Rynek Zdrowia – rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prof. Piotr Ponikowski mówi, że Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM) i Naczelna Izba Lekarska wyraźnie sprzeciwiały się działaniom ówczesnych decydentów, opowiadając się za jakością kształcenia i przyjęciem odpowiednich standardów. „Zdaniem prof. Ponikowskiego nie dało się zrobić więcej, bo ostatecznie to ministrowie byli umocowani do tego, aby zatwierdzać określone reformy” – czytamy na portu.
Z całym szacunkiem dla znakomitego lekarza i naukowca, jednak - nie. Owszem, Naczelna Izba Lekarska z ogromną konsekwencją, narażając się Ministerstwu Zdrowia, podejmowała temat upadku, degradacji i dewastacji kształcenia lekarzy dosłownie przy każdej możliwej okazji. Również, co wiadomo nieoficjalnie, podczas rozmów i spotkań z przedstawicielami KRAUM. Ze strony rektorów reakcja była, można powiedzieć, kurtuazyjna. Owszem, rektorzy przyznawali rację władzom samorządu lekarskiego (byłoby ogromnym zdziwieniem, gdyby tego nie robili), ale publicznie w sprawie tego, co rząd Prawa i Sprawiedliwości robił i chciał robić z kształceniem lekarzy, nie zabierali.
Ludowe porzekadło mówi: mądrej głowie dość dwie słowie. Tak, odbyła się w ubiegłym roku najpierw duża konferencja poświęcona jakości kształcenia (gospodarzem był właśnie kierowany przez prof. Ponikowskiego uniwersytet), a potem – w czerwcu – na WUM przedstawiono raport i rekomendacje z niego płynące. Tak, wynikało z nich, że nowo otwarte szkoły nie są w stanie kryteriom jakościowego kształcenia sprostać. Co nie przeszkadzało obecnemu na prezentacji wiceministrowi Piotrowi Bromberowi wygłosić tezy wprost przeciwnej, której ukoronowaniem było stwierdzenie, że rekomendacje KRAUM są praktycznie tożsame ze standardami kształcenia przygotowanymi przez rząd.
Mocny głos w sprawie decyzji, które zapadały przez kilkanaście miesięcy, wybrzmiał tak naprawdę dopiero po październikowych wyborach.
- Obyśmy wyciągnęli lekcję z tego, co się wydarzyło – mówi w przywoływanym wywiadzie rektor wrocławskiego UM. Ale co tak naprawdę się wydarzyło? „Wydarzyły się” złe decyzje, to na pewno. Ale „wydarzyła się” też bezprecedensowa powolność wobec rządzących „umocowanych do tego, by zatwierdzać określone reformy”. Kto, jeśli nie środowisko akademickie, jest w pełni uprawnione do tego, by wskazywać rządzącym, że „określone reformy” prowadzą na manowce i są zwyczajnie groźne?