Pacjent pod wpływem narkotyków demoluje SOR, atakując dziewięć osób. Teatr Telewizji przedstawia spektakl „Pogo” na podstawie książki Jakuba Sieczki. Komisja Zdrowia odbywa pierwsze czytanie projektu zmian w ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
To koincydencja czasowa, nie związek przyczynowo-skutkowy, ale w ostatnich dniach – znów – głośno o ratownictwie medycznym. Nie opadły jeszcze, i słusznie, emocje po zabójstwie ratownika medycznego w Siedlcach, a na przestrzeni minionych tygodni doszło do kilku innych, mniej drastycznych w skutkach, ale godnych potępienia, przypadków agresji wobec ratowników medycznych, wobec pracowników szpitalnych oddziałów ratunkowych. W jednym przypadku agresywny pacjent połamał ratownikowi żebra, tłumacząc w czasie przesłuchania, że zdenerwował go długi czas oczekiwania. Brzmiałoby anegdotycznie, gdyby nie fakt, że ucierpiał człowiek.
Trzeba mieć nadzieję, że posłowie, którzy w tym tygodniu będą się pochylać nad zmianą przepisów, oglądali poniedziałkowy spektakl w Teatrze Telewizji albo widzieli go już wcześniej, bo przecież na deskach Teatru Polonia grany jest od polowy 2023 roku i okazji było niemało (warto zresztą, jeśli tylko ktoś ma możliwość, poznać też wersję teatralną, jest nieco dłuższa niż ta zrealizowana na potrzeby telewizji, marcowe przedstawienia się praktycznie wyprzedały, ale są jeszcze dostępne bilety na przełom kwietnia i maja). To nie jest dokument „o pracy w pogotowiu”. To coś o wiele większego, bez mała traktat filozoficzny na temat człowieka… po obu stronach umownych noszy. Po obu stronach torby z wyposażeniem zespołu ratownika medycznego. Traktat o tych, którzy pomoc wzywają i o tych, którzy z tą pomocą spieszą. A potem sami wzywają pomocy – i bynajmniej nie z powodu agresji pacjentów (choć i ten wątek w sztuce napisanej na podstawie reportażu literackiego Jakuba Sieczki jest subtelnie zaznaczony).
Fenomenalny tekst Sieczki, który jako lekarz przepracował w warszawskim pogotowiu sześć lat i mistrzowska gra Marcina Hycnara (on na scenie JEST lekarzem ratującym życie, widz nie ma co do tego wątpliwości) nie staną się game changerem w dyskusji nad zmianami w systemie państwowego ratownictwa medycznego ale mogą dać impuls do ich wprowadzenia w taki sposób, by system nadążał za człowiekiem, a nie go miażdżył. Począwszy, choćby, od zapewnienia wsparcia psychologicznego Zespołom Ratownictwa Medycznego. Wszystkim, nie tylko tym, którzy konfrontowali się z agresją pacjentów. Może nie codziennie, ale każdy ratownik, każdy lekarz czy pielęgniarka, którzy jeżdżą w karetce, mieliby o czym z psychologiem, w zakresie swoich czynności służbowych, rozmawiać. W ostatnich latach były badania, które jednoznacznie wskazały ratowników medycznych jako grupę profesjonalistów z ochrony zdrowia najbardziej narażoną na wypalenie zawodowe.
Chciałoby się, żeby każdy dorosły Polak obejrzał spektakl (a może sięgnął i po kompaktową książkę, której waga przerasta kilkadziesiąt razy fizyczne gabaryty) i później przynajmniej na pracujących w karetkach ratowników czy lekarzy patrzył z szacunkiem, a jeśli wyciągał w ich kierunku rękę, to tylko w geście wdzięczności. Tak się jednak nie stanie. Tym większa rola państwa, które musi zrobić literalnie wszystko, by chronić tych, którzy niosą pomoc innym. Tak, to jest ich praca. Ale jeśli można wykluczyć lub zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia choćby części ryzyk z nią związanych, nie wolno niczego zaniedbać.
PS.
„Pogo” to też potężny kamień do leżącego odłogiem ogródka polityki senioralnej, by poprzestać na tematach, które przewijają się często w debatach, gorzej z etapem wdrażania. Samotność seniorów z warszawskiego Grochowa ma wymiar uniwersalny. Ich potrzeby zdrowotne zaś nie ustępują potrzebom przełamania tej samotności – Jakuba Sieczkę, który przy różnych okazjach dowiódł swej ponadprzeciętnej wrażliwości, cechuje głęboki humanizm. Byłoby wspaniale, gdyby stał się on inspiracją dla podejmujących decyzje polityków.