Premier ogłosił zapowiadaną od wielu miesięcy Rekonstrukcję i o komentarz prosi się brak zmiany na stanowisku ministra zdrowia. Nie jest dla nikogo tajemnicą, a już na pewno dla premiera, że obecny minister zdrowia w ocenach wielu komentatorów, bez względu na ich barwy polityczne, płeć, wiek, stopień spokrewnienia z lemingami itp., zasługuje za okres swojej dwuletniej pracy na ocenę negatywną. Premier na konferencji prasowej porównał się do trenera, a rząd do reprezentacji sportowej. Biorąc pod uwagę emocje, jakie rząd i premier wyzwalają w społeczeństwie można uznać, że jest to bardzo trafne porównanie, chociaż chyba więcej Polaków pasjonuje się obecnie skutkami decyzji trenera Nawałki niż trenera Tuska. Ale skoro jest tak, że premier jak trener szuka najlepszych zawodników, a pozbywa się najsłabszych, to dlaczego tym razem nie zrezygnował z powołania do kolejnej rundy rozgrywek tego członka drużyny, który jest tak powszechnie źle oceniany - ministra od zdrowia?
Wyjaśnień takich decyzji premiera może być kilka:
1) Trener uważa, że zawodnik, choć źle oceniany przez społeczeństwo i media, jednak jest wartościowym członkiem drużyny (jeżeli to wyjaśnienie jest prawdziwe, wówczas lud zupełnie opacznie rozumie po co jest minister od zdrowia...)
2) Trener też ocenia zawodnika negatywnie, ale nie ma nikogo innego, kto mógłby zagrać na tej pozycji.
3) Trener nie przywiązuje wagi do tej akurat pozycji w ustawieniu drużyny i w sumie wszystko mu jedno kto ją zajmuje.
4) Trener zapomniał, że ma takiego zawodnika, bo zawodnik ten zwykle siedzi cicho w kącie w szatni strząsając nerwowo popiół z papierosa, poproszony o cokolwiek na wszystko się zgadza, czasem zdobędzie się na komplement wobec trenera, a odzywa się sam tylko wtedy, jak ktoś na widowni w czasie meczu zasłabnie i karetka nie dojedzie na czas...
5) Trener już go zwolnił i znalazł innego gracza do objęcia tej pozycji, ale ten okazał się po dokonaniu wstępnej oceny jeszcze gorszy od tego, co jest obecnie (tak, tak, zawsze może być gorzej...)
6) Trener wie, że musi go zwolnić, ale na razie trzyma go w drużynie, lecz tylko po to, że gdy jego ekipa się skompromituje, wówczas dopiero go zwolni (np. wiosną lub przed kolejnymi wyborami) pokazując, że ma winnego i właśnie został on ukarany.
7) Trener chciał go zwolnić, ale mu nie pozwolono.... (kto nie pozwolił powiem na ucho)
8) Trener został przez zawodnika przekonany, że nie powinien go zwalniać (czym go przekonał też powiem na ucho)
9) Trener, choć wie, że powinien, nie zwolnił zawodnika, bo nikt tak jak on nie poprawia mu poczucia własnej wartości.
10) Trener jest głęboko przekonany, że powinien go zwolnić i sam się z tą swoją myślą zgadza, i nawet zgadza się z nią Igor, Paweł, Jan Krzysztof, Janusz, Leszek i sama Gosia, ale postanowił pokazać, że rządzi silną ręką i ponieważ wszystkie media i lud oczekiwały odwołania właśnie tego zawodnika, to premier uznał, że pokaże, iż on sam nie jest na postronku opinii publicznej i telewizji (nawet tych zaprzyjaźnionych) i przekornie go nie odwoła - wbrew powszechnym oczekiwaniom...
Bez względu na to, które z powyższych tłumaczeń jest prawdziwe, nie ma co zazdrościć zawodnikowi, że został w drużynie, w końcu premier/trener chyba dobrze wie, co on umie i jak drybluje... egzekucja została pewnie tylko odroczona. Ale jak to w życiu, złożone zjawiska (a takim jest tworzenie drużyny przez premiera) mają złożone przyczyny, osobiście więc obstawiam wyjaśnienia wyłożone w punktacj 2, 3, 4, 6, 7 i 10 jako najbardziej przystające do rzeczywistości. A Państwo?