Szpitale (i przychodnie) nie powinny zatem wybierać do leczenia tych chorych, których leczenie jest opłacalne, ani odrzucać tych, których leczenie jest deficytowe. Szpitale (i przychodnie) powinny – po prostu - leczyć wszystkich, którzy tego potrzebują, nie przejmując się zbytnio pieniędzmi.
A jak pieniędzy szpitalowi (lub przychodni) zabraknie? Postępując zgodnie z ideą "deekonomizacji" i działania "dla misji" – gdy szpitalowi pieniędzy zabraknie, powinien on zwrócić się do państwowego płatnika (NFZ lub inna instytucja), a ten powinien – działając "dla misji" - wypłacić szpitalowi tyle pieniędzy ile szpital potrzebuje aby wyleczyć wszystkich chorych, którzy się do niego zgłosili. W przeciwnym razie szpital nie zdoła swojej misji wypełnić.
A jak pieniędzy zabraknie państwowemu płatnikowi?
Postępując dalej konsekwentnie według zasady działania "dla misji", publiczny płatnik powinien zwrócić się do rządu RP o przyznanie mu dodatkowych środków aby zapłacić wszystkim szpitalom (i przychodniom), aby mogły one wyleczyć wszystkich chorych, którzy się tam zgłosili.
I tutaj pojawia się problem. Bo rząd, który każe szpitalom (i przychodniom) działać "dla misji" i nie przejmować się ekonomią ani rachunkiem zysków i strat, sam dla misji działać nie chce. Co chwilę słyszymy bowiem od Ministra Zdrowia albo od pani premier lub wicepremiera Morawieckiego, że rząd nie może teraz przeznaczyć większych środków na ochronę zdrowia bo jeszcze dochody (zyski) państwa nie są takie duże, bo jeszcze rządu na to nie stać. Jak zatem jest z tą misją w publicznej służbie zdrowia? Muszą ją pełnić wszyscy tylko nie rząd?