W dniu wczorajszym w Ministerstwie Zdrowia odbyła się konferencja prasowa, w czasie której przedstawiono projekt „dekomercjalizacji” szpitali. Minister po raz kolejny podkreślił, że „pełnienie misji” przez szpitale (jaką jest leczenie wszystkich chorych) jest ważniejsze niż „działanie dla zysku” i dlatego szpitale nie mogą funkcjonować jako spółki prawa handlowego, nastawione na zysk, a te, które już są spółkami muszą „misję” stawiać wyżej niż „zysk”.
W związku z tą konferencją i tezami na niej przedstawionymi przypomniała mi się taka powiastka:
Szedł raz sobie drogą człowiek i zobaczył trzech robotników zatrudnionych na placu budowy. Co robicie – zapytał ich? Jeden z nich odpowiedział: buduję dom, drugi: muruję cegłę za cegłą, trzeci – zarabiam na życie.
Każdy z tych ludzi inaczej podchodził do swojej pracy, każdy widział w niej coś innego, kierował się innymi motywacjami, aby ją wykonywać, ale efekt był ten sam: powstawał dom. Zatem każdy z nich, chcąc, nie chcąc, wykonywał pewną misję budowania mieszkania, albo - mówiąc górnolotnie - walki z bezdomnością w społeczeństwie.
Działanie dla zysku przez szpitale, samo w sobie, nie przekreśla możliwości pełnienia misji. Przekreśla ją rozdzielenie możliwości uzyskiwania zysku od wykonywania określonych działań, które misję stanowią. Jeżeli szpital może osiągać zysk, unikając leczenia ludzi, to błąd jest nie w szpitalu, ale w warunkach które na to pozwalają. A są to przede wszystkim warunki zależne od Ministerstwa Zdrowia i urzędników jemu podległych: nieprawidłowa wycena świadczeń i zasady ich kontraktowania. Pan minister zamiast skoncentrować się na tych warunkach, co jest trudne i wymaga znacznej ilości dodatkowych środków, ucieka się do rozwiązań prostych i efektownych, ale w istocie fałszywych i nieskutecznych.