Tekst ten piszę w ciszy: ciszy wyborczej, a tylko co (13 października) minął Dzień Dawcy Szpiku. Przeszczepienie szpiku (a ściślej komórek krwiotwórczych) od innych osób od blisko 40 lat ratuje życie Polakom chorym na białaczki i chłoniaki. W samym tylko 2022 roku blisko 800 osób było beneficjentami różnych form tego zabiegu (a do tego trzeba dodać ponad 1100 zabiegów tzw. autologicznych, gdzie chory był sam dla siebie dawcą).
Ale dzisiaj chcę pisać tylko o części tego fenomenu jaką jest przeszczepianie od dawców niespokrewnionych. Jest to jedyny zabieg medyczny rutynowo wykonywany we współpracy międzynarodowej. Nawet w krajach dysponujących milionami (o tym za chwilę) własnych dawców, znaczna część zabiegów opiera się o wykorzystanie dawców zagranicznych. To oznacza, że jego część (identyfikacja i pobranie komórek od dawcy) odbywa się w jednym kraju (czasem bardzo odległym), a ich przeszczepienie biorcy w drugim kraju. Zespoły wykonujące obie części zabiegu często się w ogóle nie znają a muszą mieć do siebie bezwzględne zaufanie. Oto na końcu trzeba podać dożylnie człowiekowi ze sparaliżowaną odpornością preparat, co do którego trzeba mieć pewność, że np. nie jest zakażony i zawiera wystarczającą liczbę żywych i sprawnych komórek.
Polska przez wiele lat korzystała głównie z ofiarności dawców w innych krajach, gdyż na rozwój własnych rejestrów nie było pieniędzy. Przełomem było wejście Fundacji DKMS z ogromnymi własnymi środkami, ale także z technologiami rekrutacji dawców (przejętymi od firmy kosmetycznej Coty) oraz zagwarantowanie znaczących środków na ten cel w Narodowym Programie Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej. I było pytanie o ofiarność Polaków. Czy się zgłoszą? Ale powstało łącznie 14 Ośrodków Dawców Szpiku rekrutujących i udostępniających dawców i zaczęliśmy spłacać swój dług wobec świata. Liczba zarejestrowanych potencjalnych dawców przekroczyła w Polsce 2 miliony 200 tysięcy i uczyniła Polskę piątym krajem świata (za Stanami Zjednoczonymi, Niemcami, Brazylią i Wielką Brytanią), ale przed takimi krajami, jak Indie, czy Chiny, ale także Francja, czy Włochy. W żadnej innej dziedzinie Polska, a właściwie Polacy nie jest mocarstwem, a w tej jest. Mocarstwem ratowania życia.
Polska jest jednym z dwóch krajów świata (obok Niemiec, gdzie zarejestrowanych jest blisko 10 milionów dawców), który udostępnia więcej komórek biorcom zagranicznym niż swoim i nie wynika to z błędnych preferencji. Nawet przy tych ponad 2 milionach polskich dawców tylko nieco ponad 60% polskich chorych może znaleźć dawcę spośród nich. Tak duża jest różnorodność cech, w oparciu o które dokonywany jest dobór. Pozostali muszą szukać wśród dawców amerykańskich, niemieckich, brytyjskich innych (łącznie na świecie zarejestrowanych jest 40 milionów osób). Jest to przykład największego humanizmu: oto nieznani ludzie nieznanym ludziom znajdującym się czasem w bardzo odległych krajach ratują życie. Kiedy widzi się te statystyki na różnych światowych zjazdach to jest się dumnym z bycia Polakiem.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak