W tym roku mija piętnaście lat od przeprowadzenia przez rząd Jerzego Buzka czterech „wielkich” reform. Zmieniły one nasz system emerytalny i oświatowy oraz wprowadziły trójstopniowy podział terytorialny. Radykalnemu przeobrażeniu uległ również system opieki zdrowotnej.
To wtedy nastąpiło odejście od modelu zaopatrzeniowego charakterystycznego dla krajów centralnego planowania i wprowadzenie modelu ubezpieczeniowego. Budżet państwa zastąpiła składka zdrowotna. Zaczęły funkcjonować mechanizmy rynku wewnętrznego usług zdrowotnych. Usamodzielnione publiczne szpitale i przychodnie musiały same zarabiać na swoje utrzymanie. Funkcje właścicielskie i płatnika uległy rozdzieleniu. Właścicielami publicznych placówek zdrowotnych stały się samorządy, a płatnikiem powołane w tym celu nowe instytucje – kasy chorych. Znacznie zostały ograniczone funkcje i zadania administracji rządowej, zwłaszcza w odniesieniu do planowania, koordynacji i sterowania systemem.
Dlaczego o tym przypominam? Bo wprowadzone wówczas rozwiązania, o czym zwykle się nie mówi, w większości funkcjonują do dziś. Połączenie w 2003 r. siedemnastu kas chorych w jedną instytucję – Narodowy Fundusz Zdrowia – stanowiło istotną, ale jednak tylko korektę reformy z 1999 r. Główne jej założenia pozostały nienaruszone.
Warto też przypomnieć, że liczne problemy i trudności, które ujawniły się wkrótce po wprowadzeniu kas chorych, wywołały wówczas powszechną krytykę wprowadzonych zmian. Nieskuteczność procesu reformatorskiego wiązano jednak nie tyle z błędną koncepcją samej reformy, co z brakiem jej dostatecznego przygotowania.
Dzisiaj, po wielu latach od tamtych czasów, w powszechnej opinii system ochrony zdrowia w Polsce działa nadal źle i wymaga kompleksowej naprawy.
Z taką oceną zgadzają się zarówno pacjenci, jak i pracownicy służby zdrowia, eksperci oraz politycy. Ostatnie lata przyniosły pogłębienie się niekorzystnych zjawisk, a także istotne pogorszenie społecznych ocen funkcjonowania systemu. Obserwowana w latach 90. poprawa stanu zdrowia mieszkańców naszego kraju uległa spowolnieniu. Występują duże różnice w zdrowiu jednostek w zależności od statusu społeczno-ekonomicznego. Rosną kolejki po świadczenia specjalistyczne. Pogłębia się nierównowaga finansowa systemu. Efektem postępującej komercjalizacji sektora stało się preferowanie przez placówki zdrowotne procedur przynoszących korzyści ekonomiczne i rezygnowanie z procedur potrzebnych, ale źle finansowanych. Podstawowa opieka zdrowotna nie funkcjonuje w sposób zgodny z oczekiwaniami. Liczba hospitalizacji wzrosła o blisko połowę, co nie ma żadnego uzasadnienia epidemiologicznego. Limity świadczeń w umowach z NFZ nie rozwiązują problemu, a rodzą kolejne. W tej sytuacji nie dziwi, że w ostatniej edycji Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia nasz kraj zajął dalekie 27. miejsce na 34 oceniane kraje europejskie.
Wydaje się, że piętnaście lat funkcjonowania zreformowanej ochrony zdrowia, zwłaszcza wobec nasilających się niekorzystnych zjawisk i procesów, to najwyższy czas na dokonanie krytycznego przeglądu i całościowej oceny systemu. To jest zadanie dla rządu. Konieczna jest diagnoza źródeł obecnych trudności oraz zarysowanie potrzebnych działań naprawczych prowadzących do przełamania kryzysu. Debata publiczna wokół raportu w tej sprawie mogłaby się stać podstawą do wytyczenia ram nowej strategii ochrony zdrowia w Polsce. To powinno być dzisiaj jednym z priorytetów polityki państwa.
Najwyższy czas na ocenę
Opublikowano 11 października 2013 10:14
Fot. arch. red.
W tym roku mija piętnaście lat od przeprowadzenia przez rząd Jerzego Buzka czterech „wielkich” reform. Zmieniły one nasz system emerytalny i oświatowy oraz wprowadziły trójstopniowy podział terytorialny. Radykalnemu przeobrażeniu uległ również system opieki zdrowotnej.