Wszyscy wiemy, że wynik wyborów z 25 października oznacza zmiany w systemie ochrony zdrowia. W mediach pojawiają się liczne wypowiedzi ekspertów lekarzy i nielekarzy zwracających uwagę na to, co w ochronie zdrowia należy naprawić. Wskazówki te często są słuszne, ale dominuje ton niewiary, że cokolwiek można realnie ulepszyć, a jeśli już by rzeczywiście miało do tego dojść, to z kolei pojawia wśród ekspertów lęk, że dojdzie do jeszcze większego bałaganu i że zastosowane przez nowego ministra zdrowia lekarstwo mające uzdrowić system ochrony zdrowia będzie gorsze od choroby.
Nic bardziej błędnego. Zmiany są absolutnie konieczne i jeżeli zostaną wprowadzone przy dobrej komunikacji ze społeczeństwem, wówczas wszyscy odczujemy poprawę. Kluczowe jest precyzyjne zdefiniowanie celów i metod działania w tym zakresie – czyli po prostu porządne przygotowanie całego projektu zmieniania systemu ochrony zdrowia. Oto 4-punktowy program minimum, który powinien zostać zrealizowany:
- Odbudowanie zaufania
Pacjent przychodzi z zaufaniem do lekarza, a lekarz w zgodzie ze swoją wiedzą i sumieniem prowadzi diagnostykę i terapię, korzystając z dostępnych mu narzędzi. W swoich działaniach ani lekarz, ani pacjent nie chcą być i nie są oszustami, złodziejami, krętaczami i stąd niezbędna jest zmiana nastawienia rządzących systemem czyli NFZ i MZ do „świadczeniobiorców” i „świadczeniodawców” - przejścia od skrajnej nieufności i zakładania, że wszyscy chcą tylko okraść system z pieniędzy do rozpoczęcia traktowania pacjentów, lekarzy, pielęgniarek i wszystkich pracowników ochrony zdrowia jak partnerów. Nam wszystkim zależy na dobrym działaniu ochrony zdrowia, a do tej pory urzędnicy nie słuchali ani ekspertów, ani chorych, uważając, że wszyscy mamy złe intencje, jesteśmy skorumpowani przez przemysł medyczny itd. Odbudowanie zaufania jest też jednym ze sposobów na zmniejszenie niewyobrażalnej biurokracji dławiącej obecnie i lekarzy, i pielęgniarki. A kluczowym elementem tego modelu zarządzania jest prowadzenie stałego i otwartego dialogu ze wszystkimi udziałowcami systemu: pacjentami, lekarzami, pielęgniarkami, zarządzającymi placówkami leczniczymi, farmaceutami, producentami leków i sprzętu medycznego, tak aby móc dokładnie definiować potrzeby i możliwości działania, a także jak najdokładniej szacować skutki podjętych decyzji. Udział wszystkich partnerów w dialogu ograniczyłby także naciski różnych grup interesu i zminimalizowałby ryzyko korupcji na najwyższych szczeblach władzy. A w tej chwili system ochrony zdrowia jest wrogi i dla chorego, i dla lekarza, i pielęgniarki – bez zmiany tego nastawienia nie odczujemy poprawy. Ten postulat może brzmi naiwnie, ale wystarczy ocenić jak powszechnie obecna postawa oparta na zaufaniu wpłynęła na rozwój USA. Oczywiście, czasem ktoś zaufanie zawiedzie, ale długofalowo i tak się to bardziej opłaca niż hołdowanie zasadzie "kontrola najwyższą formą zaufania".
- Określenie zakresu ubezpieczenia zdrowotnego
Każdy z nas ubezpieczając dom, samochód, życie otrzymuje od ubezpieczyciela szczegółowy opis warunków ubezpieczenia czyli co ono pokrywa i co musi się stać, aby doszło do wypłaty kwoty, na jaką umowa ubezpieczenia jest zawierana. Przykładowo, jeśli wichura zerwie nam dach z domu, to ubezpieczyciel wypłaci nam pieniądze, jeśli wykażemy, że wiatr wiał z określoną prędkością przez określony czas (tak ,tak!). Polacy nie są durniami i wiedzą, że nie może być tak, że za niewielką składkę ubezpieczenia zdrowotnego otrzymają wszystko, gdy zachorują, i to od razu. Należy otwarcie wytłumaczyć jakie badania i terapie państwo opłaci w pełni, jakie w części, a za jakie nie zapłaci w ogóle (p. wypowiedź prof. P. Kuny http://www.medexpress.pl/start/ministrem-zdrowia-powinien-byc-praktykujacy-lekarz/61987/) A za co państwo powinno płacić, a za co nie określić można dosyć prosto – w każdej dziedzinie medycyny istnieją opracowane przez specjalistyczne towarzystwa wytyczne oparte na wynikach prawidłowo przeprowadzonych badań. Realne (tzn. połączone z właściwą wyceną zabiegów i innych „procedur” – brrr, okropne słowo w medycynie) określenia zawartości „koszyka” powinno iść w parze ze zniesieniem limitów przyjęć i zabiegów – jeśli państwo uzna, że za dany zabieg płaci, to u wszystkich chorych, którzy go wymagają, a nie tylko u części, a reszta niech czeka w kolejce. Dopiero zniesienie limitów i określenie zakresu odpowiedzialności państwa za leczenie swoich obywateli będzie oznaczało równy dostęp do opieki zdrowotnej. A zdobyte przez ostanie lata przez NFZ dane i przeprowadzone przezeń analizy pozwolą szybko i dokładnie określić realne koszty leczenia.
- Określenie relacji POZ/specjalista
Niezbędne jest podjęcie decyzji kto ma zawiadywać leczeniem chorego przewlekle – lekarz POZ czy specjalista w zakresie danej dziedziny (kardiolog, diabetolog, pulmonolog itd.)? Jeżeli POZ – należy mu to umożliwić poprzez potężne zwiększenie finansowania tego poziomu ochrony zdrowia, gdyż wówczas lekarz POZ i będzie wykonywał więcej badań diagnostycznych, i zatrudniał więcej pielęgniarek, konsultantów itp. Jeżeli specjalista – wówczas należy przekazać większe środki na otwarte lecznictwo specjalistyczne, które zresztą obecnie kuleje najbardziej, a przyczyn tego stanu jest wiele (np. brak specjalistów). Z punktu widzenia chorego nie ma większego znaczenia który model zostanie wybrany, ale jeśli decyzja zostanie podjęta, należy konsekwentnie podjąć decyzję co do poziomu finansowania POZ i specjalistyki ambulatoryjnej. Dotychczas niby to POZ miał prawie wszystko robić, tylko nie miał ani za co, ani kim, nie był też do tego merytorycznie przygotowany.
- Wprowadzenie ogólnokrajowego, jednolitego systemu elektronicznej dokumentacji chorego
Ta potrzeba jest oczywista. W dobie smartfonów, wszechobecnego internetu, danych w chmurze itd. nie powinno być z tym problemu. Dostępna dla wszystkich lekarzy stykających się z danym pacjentem wiedza o jego losach znacznie uprościłaby leczenie (p. wypowiedź prof. P. Kuny oraz prof. Z. Gacionga http://www.medexpress.pl/start/haslem-pis-byly-zmiany-takze-nicnierobienie-nie-miesci-sie-w-strategii-wyborczej/62005/), zwiększyłaby bezpieczeństwo chorego i ograniczyła koszty diagnostyki i leczenia.
Czy będzie w związku z tym trzeba wydać więcej pieniędzy na ochronę zdrowia? Pewnie tak, zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia jest logiczne, gdyż w Polsce są one najniższe spośród krajów UE. Ale to nie jest niezbędny warunek powodzenia programu naprawy ochrony zdrowia. Jeżeli nie będą realizowane punkty 1-4 – żadne pieniądze nas nie uratują. Podobnie nie ma większego znaczenia czy pieniądze będzie wydawał departament w ministerstwie zdrowia, czy NFZ – ten drugi i tak obecnie realizuje to, co MZ zarządzi. Jak wielu z nas wierzę, że nowa ekipa, tak doświadczona i skuteczna w bojach politycznych, wykaże się mądrością także w kluczowym dla wszystkich obywateli obszarze działania państwa czyli w ochronie zdrowia.