W związku z tendencją do zwiększania się liczebności populacji osób w starszym wieku, coraz częściej poruszany jest temat tzw. „zwrotu z inwestycji w ratowanie zdrowia”. Czytając podręcznik „Ekonomii zdrowia i opieki zdrowotnej” Shermana Follanda i wsp. natrafiłem na porównanie, które nam pracownikom sektora ochrony zdrowia może wydać się wręcz okrutne. Chodziło w nim o wymieniony „zwrot z inwestycji”. Autor porównał opłacalność leczenia pacjentów w różnym wieku do naprawy samochodów. Wyobraźmy więc sobie, że jesteśmy posiadaczami dwóch identycznych modeli samochodów, wyprodukowanych przez tego samego producenta. Jeden z nich ma 2 lata i 30 tys. km przebiegu, drugi zaś 12 lat i 200 tys. km przebiegu. Każdy z samochodów ma uszkodzenia karoserii w postaci zarysowań i wgnieceń. Oszacowano, że naprawa nowszego auta będzie kosztowała 10 tys zł, również za tyle samo zakład blacharski jest gotowy naprawić stary samochód. Ekonomiści postawili pytanie – „Czy właściciel auta, który zapłaci za naprawę nowszego auta będzie również gotowy ponieść taki sam koszt naprawy starego auta, które prawdopodobnie wkrótce trzeba złomować?” Osoby odpowiedzialne za politykę zdrowotną coraz częściej po cichu (bo nie jest to w żaden sposób poprawne politycznie) zadają sobie pytanie – „Czy stać nas na nowoczesne i refundowane leczenie osób w podeszłym wieku, które nie rokują długiego czasu przeżycia?”
Zarówno w tym budzącym niepokój pytaniu, jak i w tym niebezpiecznym porównaniu auta do pacjenta pojawiają się elementy, które odzierają współczesną medycynę z humanizmu, właśnie poprzez bezduszną i bezlitosną ekonomię. Ale może właśnie w tym miejscu warto zastanowić się nad wartością ludzkiego życia, niezależnie od wieku człowieka i jego stanu zdrowia? Można przecież założyć, że młoda osoba, której uratowano życie może tego w ogóle nie docenić i dalej prowadzić destrukcyjny tryb życia. Zawsze istnieje ryzyko, że po kosztownym leczeniu młody pacjent mający skłonność do podejmowania ryzykownych zachowań np. jadąc zbyt brawurowo zginie w wypadku. Z kolei, można np. założyć, że osoba w starszym wieku, której dzięki medycznej interwencji poprawiono zdrowie może znacznie bardziej je cenić i w pełni czerpać radość z każdego przeżytego kolejnego miesiąca, czy roku.
Niestety w dobie niedofinansowania ochrony zdrowia i starzenia się społeczeństw pojawia się niebezpieczeństwo zepchnięcia na margines osób w starszym wieku, które często cierpią z powodu wielu chorób i których leczenie w wielu przypadkach jest bardzo kosztowne, a nie zawsze efektywne. Dla bezdusznego ekonomicznego systemu takie osoby są znacznie mniej wartościowe, niż osoby młode, w których leczenie znacznie bardziej opłaca się inwestować. Ekonomia niestety rzadko jest sprzymierzeńcem etyki i moralności. Dla nas pracowników sektora ochrony zdrowia, dla których najważniejsze powinno być dobro chorego, niezależnie od jego wieku, płci, pochodzenia, statusu materialnego, czy społecznego jest to bardzo trudne do zaakceptowania. Niestety troska o pacjentów w dzisiejszych czasach została zastąpiona troską o fundusze.
Warto byłoby, gdyby ekonomiści zajmujący się finansowymi aspektami ochrony zdrowia zastanowili się, czego oczekiwaliby od systemu, gdyby to oni byli schorowanymi starszymi osobami, które w potocznej opinii „nie rokują zbyt dobrze”. Czy na tak zadane pytanie byliby chociaż w stanie udzielić szczerej odpowiedzi?
Dyskryminacja z powodu wieku pacjentów nie jest zjawiskiem nowym. Kilka lat temu w Wielkiej Brytanii dyskutowano o zjawisku określanym jako „wiekoizm”. „Wiekoizm” polegał na traktowaniu starszych pacjentów według niższych standardów oraz leczenia ich w sposób w mniejszym stopniu respektujący ich godność, niż chorych w młodszym wieku. Czy możemy mówić również o istnieniu „wiekoizmu” w Polsce? Dla wielu zastanawiające jest, dlaczego w naszym kraju adekwatnie do potrzeb nie wzrasta liczba łóżek geriatrycznych? Już ponad dziesięć lat temu w Wielkiej Brytanii, w ciągu dwóch dekad ograniczono liczbę łóżek geriatrycznych prawie o połowę. Przyczyną tak drastycznych posunięć było zamierzone ograniczenie kosztów ponoszonych przez publiczną służbę zdrowia. Problemem naszych czasów jest to, że polityka zdrowotna w niektórych krajach zmierza z premedytacją do pozbycia się ciężaru, jaki stanowią dla systemu osoby starsze i najbardziej schorowane. Niestety wraz z ze wzrostem wielkości populacji osób starszych, w krajach opartych na systemie ochrony zdrowia finansowanym przez jednego płatnika znacznie wzrasta prawdopodobieństwo pogarszania się dostępu tych osób do systemu opieki zdrowotnej.
Warto, by osoby odpowiedzialne za politykę zdrowotną w naszym kraju pamiętały, że przy odrobinie szczęścia też dożyją starości, a chyba każdy z nas w starszym wieku chciałby mieć zapewnione wsparcie państwa w ratowaniu zdrowia i życia. Starość jest nieunikniona, z każdym rokiem wzrasta również liczba osób w starszym wieku, cierpiących z powodu wielu chorób przewlekłych, a więc już teraz potrzebna jest właściwa strategia na przyszłość uwzględniająca nadchodzące trendy demograficzne. Nieunikniony jest również wzrost finansowania ochrony zdrowia, z jednoczesnym naciskiem na promowanie zachowań prozdrowotnych celem jak najdłuższego zachowania zdrowia, a tego w Polsce niestety wciąż brakuje...