Tuż przed długim weekendem majowym rząd opublikował założenia do nowelizacji ustawy refundacyjnej do konsultacji społecznych. Dał na te konsultacje pacjentom tylko 14 dni, co przy długim weekendzie oznaczało w praktyce tylko jeden tydzień. To ważna dla pacjentów ustawa, bo płacą za leki refundowane ponad 40% z własnej kieszeni i w wyniku ustawy refundacyjnej wielu leków nie ma w aptekach. Pacjenci cieszyli się, że rząd jest tak otwarty na dialog społeczny, że konsultuje założenia do ustawy. Pierworodnym grzechem tej ustawy było to, że w 2010 i 2011 roku w okresie prac nad nią właściwie zignorowano głos społeczny i odrzucono wnioski nie tylko pacjentów ale większości środowisk. W efekcie ustawa, która mała zmniejszyć wydatki pacjentów na leki i poprawić dostępność leków dla pacjentów przyniosła skutek odwrotny.
I co się z nowelizacją ustawy dalej dzieje? Otóż w kilka dni po upływie terminu konsultacji społecznych, w których pacjenci zgłosili 10 swoich wniosków, 17.05.13 pojawia się niczym królik z kapelusza poselski projekt ustawy zgłoszony przez grupę posłów z PO. Projekt ten w trybie ultra pilnym, nasuwającym podejrzenie, że nikt nie jest w tak krótkim czasie z tym projektem się zapoznać, trafia pod obrady Komsji Sejmowej, która ten projekt na jednym posiedzeniu 22.05.13 przyjmuje. Sejm przyjmuje nowelizacje 24.05.13 czyli w tydzień po pojawieniu się poselskiego projektu. Równie sprawnie Senacka Komisja Zdrowia jednogłośnie i bez poprawek popiera nowelizację ustawy refundacyjnej. To przykład jednego z najszybszych procesów legislacyjnych w Polsce. Projekt adresuje jedynie postulaty przemysłu farmaceutycznego, dotyczące uproszczenia procesu ponownego wnioskowania o umieszczenie w systemie refundacji leków już refundowanych. Firmy nie muszą już składać we wniosku o utrzymanie w systemie refundacji koszowych analiz farmakoekonomicznych. Pada też koncepcja zawarta w ustawie, że po 2 latach obecności na listach refundowanych ceny wszystkich leków refundowanych zostaną arbitralnie obniżone o 25%. Żaden z postulatów zgłoszonych przez pacjentów w konsultacjach założeń do ustawy nie jest uwzględniony.
Na czym polega spryt tego rozwiązania? Projekt poselski nie musi podlegać konsultacjom społecznym. Pacjenci nie będą mieli szans na wypowiedzenie się w jego sprawie, bo nawet go nie będą znali. Nie zostali nawet zaproszeni na posiedzenie Komisji Zdrowia. Komisja choć przecież złożona nie tylko z posłów koalicji ale także opozycji, akceptuje bez większych problemów ten poselski projekt, ale przede wszystkim daje przyzwolenie na procedowanie spraw ważnych dla pacjentów bez konsultacji społecznych. To samo robi Sejm i Senat. Pacjenci, którzy płacą za leki prawie połowę nie mają szans zabrać głosu wobec milczącej zmowy strony rządowej i parlamentarnej realizującej interes przemysłu. Grzech pierworodny ustawy refundacyjnej powtarza się przy okazji jej kolejnej nowelizacji. Nie ma konsultacji społecznych. Nie ma szans, żeby ustawa zmniejszała wydatki pacjentów na leki i zwiększyła do nich dostępność. Dzięki tej zmowie polityków ponad podziałami będzie dalej dokładnie odwrotnie. Pod stołem w Sejmie załatwia po cichu się interes firm farmaceutycznych. A co na to pacjenci – no cóż, są głupi, nie znają się na zawiłościach i wyrafinowanych opcjach ścieżki legislacyjnej, pewnie się nawet nie zorientują co się dzieje i już będzie po wszystkim.
Problem polega na tym, że został stworzony i utrwala się mechanizm sprytnego omijania konsultacji społecznych w ochronie zdrowia. Mechanizm ten może być wykorzystywany nie tylko dla nowelizacji ustawy refundacyjnej ale także dla innych ważnych dla pacjentów spraw i jednocześnie niewygodnych dla strony rządowej i parlamentarnej. W ten sposób można w praktyce ominąć konsultacje społeczne w sprawie Dyrektywy o transgranicznej opiece zdrowotnej, w sprawie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych i każdej kolejnej ustawy w ochronie zdrowia. I tak będą dalej rosły wydatki z kieszeni pacjenta na zdrowie i ograniczał się zakres świadczeń gwarantowanych. Niespostrzeżenie ale wyczuwalnie dla kieszeni pacjenta. Ten przypadek to dowód na to, że nie jest w Polsce realizowane prawo do konsultacji społecznych inicjatyw legislacyjnych w ochronie zdrowia, zagwarantowane przez prawo unijne i polskie. Administracja publiczna w Polsce po prostu nie wywiązuje się z obowiązku organizowania konsultacji społecznych w procesie tworzenia prawa w ochronie zdrowia.
O tym jak rząd gra z pacjentami w ciuciubabkę, unikając konsultacji społecznych
Opublikowano 13 czerwca 2013 10:47
Fot. Tomasz Kobosz
Tuż przed długim weekendem majowym rząd opublikował założenia do nowelizacji ustawy refundacyjnej do konsultacji społecznych. Dał na te konsultacje pacjentom tylko 14 dni, co przy długim weekendzie oznaczało w praktyce tylko jeden tydzień.