Jak podają media, Ministerstwo Zdrowia dostrzegło nagle (po alarmie podniesionym przez lekarzy), że nowelizacja art. 155 kodeksu karnego może spowodować, że lekarze mogą być skazywani na 2 lata bezwzględnego więzienia za błędy, których nieraz trudno uniknąć. Minister zadeklarował, że nigdy nie był i nie jest zwolennikiem traktowania lekarzy jak zwykłych przestępców i dlatego wraz z ministerstwem sprawiedliwości opracuje odpowiednią zmianę przepisów.
Co jednak warte zauważenia, kilka miesięcy temu ministerstwo zdrowia dwukrotnie zaakceptowało powyższą propozycję nowelizacji art. 155 kk i nie zauważyło tam tego niebezpieczeństwa, które dostrzega teraz. W toku rozmów i konsultacji nikt z ministerstwa nie zgłaszał uwag co do tej kwestii. Obie strony (to jest MZ i M Sprawiedliwości) wspomniany przepis zaakceptowały. Ministerstwo zgodziło się zatem dobrowolnie na przepisy, które teraz kwestionuje i – uwaga! – nic w tym kwestionowaniu nie widzi złego, wręcz przeciwnie – uważa, że należy przepisy zmienić, bo nie było intencją ministerstwa traktować lekarzy jak przestępców. Jestem w stanie uwierzyć w tłumaczenie ministerstwa. Przecież minister Cieszyński, który w imieniu MZ akceptował powyższe przepisy ma niewiele wspólnego (jeśli chodzi o wykształcenie i dotychczasową praktykę zawodową) z ochroną zdrowia, zwłaszcza ze sprawami dotyczącymi stricte działalności lekarskiej czy medycznej. Miał prawo nie zauważyć (nie zorientować się) że przepis art. 155 może dotyczyć także błędów lekarskich i spowodować paraliż udzielania świadczeń zdrowotnych, zwłaszcza tych najbardziej ryzykownych, najcięższych, zabiegowych.
Ale - czy Państwu to czegoś nie przypomina?
Dokładnie tak samo było z porozumieniem zawartym 8 lutego 2018 roku między MZ a PR OZZL w sprawie nakładów na publiczną ochronę zdrowia, które miały – w roku 2024 – osiągnąć wskaźnik 6% PKB. Już „po wszystkim” okazało się, że wskaźnik będzie odnoszony nie do PKB z danego roku, ale do PKB sprzed dwóch lat, co oznacza, że – przy stałym wzroście PKB- założony wskaźnik (6% PKB) nie zostanie osiągnięty nigdy. Rezydenci poczuli się oszukani, albo przynajmniej przechytrzeni przez ministra (przez rząd), bo przecież – oczywistą rzeczą jest, że mówiąc o wskaźniku PKB mieli na myśli PKB z danego roku, a nie sprzed kilku lat. Inne rozwiązanie nie miałoby sensu, bo oznaczałoby – de facto – zgodę na niższe finansowanie niż to, którego rezydenci się domagali.
Minister zdrowia (i jego zastępcy) utrzymują, że rezydenci nie mają racji, bo przecież sposób obliczania PKB był przedstawiony w przepisach i „w toku rozmów z rezydentami i konsultacji publicznych nikt nie zgłaszał uwag co do tej kwestii. Obie strony wspomniany przepis zaakceptowały”.
Dlaczego minister, który tak szybko i ochoczo „rozgrzeszył” swojego zastępcę (ministra Ciszewskiego, finansistę z wykształcenia) z nierozumienia jakie konsekwencje przynosi dla praktyki lekarskiej nowelizacja art. 155 kodeksu karnego - nie może (a pewnie nie chce) zrozumieć, że lekarze rezydenci, niebędący prawnikami i zajmujący się leczeniem ludzi, a nie zgłębianiem zawiłości prawnych, mogli nie zorientować się, jakie znaczenie praktyczne ma odesłanie ich do przepisu określającego sposób ustalania PKB. Dlaczego zatem teraz, gdy lekarze rezydenci uświadomili sobie te skutki – minister odmawia zmiany przepisów? Jeśli tak czyni, to uwiarygodnia zarzut, że jego zamiarem było „przechytrzenie” rezydentów (w istocie przechytrzenie „polskiego pacjenta”).
Chyba, że … sam pan minister został przechytrzony przez rząd, a teraz woli zachować lojalność wobec swojego obozu politycznego bardziej niż wobec chorych.