Przede wszystkim dlatego, że jest to zagadnienie bardziej pojemne niż „edukacja zdrowotna”, a przy tym obejmujące głównie edukację zdrowotną oraz zachowania w sytuacjach różnych kataklizmów. A to drugie zagadnienie jest polskiej młodzieży jeszcze bardziej obce. I można do niego wprowadzić różne społecznie potrzebne treści. Poza tym, jest to trudniejsze do zaatakowania niż edukacja zdrowotna. Swoją drogą, gdyby Ukraina padła i wojna przekroczyła naszą wschodnią granicę to byłoby dobrze, żeby polskie kobiety wiedziały, jak się chronić i bronić. Ale już teraz Polska ma bardzo wiele problemów zdrowotnych, które przynajmniej częściowo można zmniejszyć edukacją, zaczynając od narkomanii, alkoholizmu, otyłości, ruchów antyszczepionkowych. Aby lekarz mógł być przeciwko temu, to musiał najpierw zapomnieć o obowiązkach wynikających z posiadanego zawodu. Mając tyle lat ile mam, to wiem, że w polityce czasem trzeba poświęcać mniejsze sprawy dla większych, ale też, że można tak manewrować, żeby nie być twarzą czegoś, czego z racji złożonego przyrzeczenia lekarskiego twarzą być się nie powinno.
Mając tyle lat ile mam (77) i będąc dość sprawnym, dziwię się bardzo myśliwym, że nie chcą się w tym wieku poddawać badaniom lekarskim, a jeszcze bardziej dziwię się lekarzowi, który ich w tym popiera. W tym wieku miewa się zaćmę, co jeszcze można samemu wykryć, ale miewa się jaskrę, której się nie czuje, aż się oślepnie. Wcześniejsze badanie pozwala ją wykryć i uratować wzrok. Miewa się też chorobę Alzheimera (akurat na ekrany kin wszedł film „Dalej jazda!”, którego 77-letnia bohaterka na nią cierpi i można zobaczyć na czym to w łagodnej formie polega). W tej chorobie nie ma się jej świadomości. Ale też wcześniej wykrytą można próbować hamować w rozwoju. W obronie cywilnej myśliwi się akurat przydadzą (np. podczas przesiedleń i to nie dlatego, że mają strzelby, ale dlatego, że w odróżnieniu od typowego mieszczucha mają doświadczenia z zachowaniem w warunkach polowych, ale tylko wtedy, kiedy będą sprawni.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak