Osobiście bardzo mocno trzymam kciuki i kibicuję lekarzom rodzinnym, którzy pomimo medialnej nagonki i nieetycznej manipulacji ze strony decydentów, postanowili walczyć o godne wykonywanie zawodu oraz o pacjentów, którym słusznie w ich opinii - od własnego państwa należy się znacznie więcej.
Wyrażenie zgody na pracę na warunkach proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia, to w rzeczywistości ciche przyzwolenie na utrzymywanie fikcji istnienia efektywnej Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Dlaczego? Podstawowa stawka kapitacyjna od 1 stycznia ma wynosić w POZ - około 140 zł rocznie za pacjenta. Jak łatwo wyliczyć, państwo na ochronę zdrowia każdego z nas będzie przeznaczać nieco ponad 11 zł miesięcznie! Tak hojnie dba się o polskich pacjentów, szumnie i często dumnie gwarantując im w tej kwocie: opiekę lekarza POZ oraz konieczne badania dodatkowe.
Kwota przeznaczana rocznie na ochronę zdrowia przeciętnego Polaka w POZ, to znacznie mniej niż wydaje niejeden polityk na obiad w sejmowej restauracji. Obiad, który w rzeczywistości finansujemy mu my wszyscy z naszych podatków. To również mniej, niż kosztuje karton, czyli dziesięć paczek papierosów. Być może nie jest to zdrowe, aczkolwiek z całą pewnością, z uwagi na dużą popularność nałogu wśród coraz bardziej sfrustrowanych sytuacją w „ochronie zdrowia” rodaków – dosyć chwytliwe porównanie. Jeśli ktoś uważa, że za takie pieniądze można kupić gwarancję ochrony zdrowia, czy chociażby jego okresową skuteczną kontrolę, to albo jest perfidnym manipulatorem, albo delikatnie mówiąc osobą niezbyt rozgarniętą i mocno niezorientowaną w realiach otaczającego ją świata.
Większość pacjentów doskonale wie jak trudno wyprosić od swojego lekarza rodzinnego jakiekolwiek badania kontrolne. Wszystko przez to, że nasze zdrowie, a tym bardziej jego ochrona nie jest priorytetem dla polityków, którzy wspólnie podejmują decyzję jak duże środki przeznaczać na zdrowie Polaków. Dlaczego więc ciągle oszukuje się społeczeństwo, wmawiając, że należy mu się kompleksowa opieka zdrowotna, skoro wiadomo, że za niecałe 140 zł w skali roku, można, co najwyżej kupić dziesięć paczek papierosów. Ale, uwaga - jeśli te 10 paczek papierosów nazwie się „wagonem”, to nabiera to już nieco innego wymiaru, choć ten slangowy „wagon papierosów” to przecież nadal tylko 10 ich paczek.
Stosowane z perfekcyjna precyzją przez naszych decydentów socjotechniki i społeczna manipulacja pozwalają wmawiać ludziom, że do „wagonu” z łatwością wciśnie się nie dziesięć, a kilkadziesiąt tysięcy paczek papierosów. Wtedy w grę wchodzą już zupełnie inne, znacznie wyższe kwoty. Ale przecież nie o wagon kolejowy w tym wszystkim chodzi...
Przez analogię, pan minister Bartosz Arłukowicz mówi o miliardach przeznaczanych dla POZ-u, ale nie wspomina ani słowa o tym, że te miliardy w skali kraju, to tylko nadal nieco ponad 10 zł miesięcznie przeznaczane na przeciętnego Polaka, który ma przecież konstytucyjne prawo do godnego traktowania i podstawowej opieki zdrowotnej oraz ochrony zdrowia w pełnym znaczeniu tego słowa.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że jesteśmy jedynym krajem Unii Europejskiej, który przeznacza tak skandalicznie niskie środki na ochronę zdrowia swoich obywateli. Jesteśmy również jedynym krajem, gdzie władza robi wszystko, by skłócić pacjentów z lekarzami. Skutki tak destrukcyjnej polityki mogą odbić się rykoszetem i skosić i tak spadające już słupki wyborcze. Aby tego uniknąć rządzący muszą zrozumieć, że ochrona zdrowia kosztuje, a w zdrowie Polaków naprawdę warto inwestować!