Najkrócej mówiąc sprowadzała się ona do wskazania jako klucza do eliminacji z Rady reprezentowania bezpośrednio lub pośrednio sprawy nauczania onkologii w uczelniach medycznych. Skądinąd zupełnie nie rozumiem, dlaczego polscy Ministrowie Zdrowia (gdyż sprawa dotyczy wielu Ministrów z różnych partii politycznych) nie doceniają znaczenia edukacji. Jak ktoś wyobraża sobie poprawę w dziedzinie, która jest odpowiedzialna za ponad półmilionową rzeszę chorych bez przyzwoitego kształcenia w niej studentów medycyny? Jesteśmy ponad 70 lat po II Wojnie Światowej i blisko 30 lat po transformacji ustrojowej i nadal tylko jedna uczelnia medyczna dysponuje pełnoprofilowym ośrodkiem onkologicznym. Znany banał, że najlepsze efekty najtaniej daje inwestycja w edukację jest tu najwyraźniej nieznany.
Ale wracając do tematu: późniejsze informacje o innych odwołaniach oraz wydane nowe Zarządzenie Ministra wskazały, że klucz odwołań był inny. Nastąpiła zmiana koncepcji. Radę mają tworzyć nie autorytety, a osoby aktualnie sprawujące określone funkcje. Można i tak. Prawo Ministra. Lista tych funkcji jest długa: cały alfabet: od „a” aż do „z”. Wszyscy możliwi konsultanci i dyrektorzy, ale szukam przedstawiciela uczelni medycznych np. przedstawiciela KRAUM: Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. I nie ma! Obracając sprawę w żart można uznać, że pewnie na KRAUM wypadła litera „q”. A takiej litery nie ma w polskim alfabecie. Chociaż „v” i „x” także nie ma, a przedstawiciele podmiotów oznaczonych tymi literami w Radzie są.