21 marca, na specjalnej konferencji prasowej przeprowadzonej wraz z premierem, minister zdrowia przedstawił program zmian w ochronie zdrowia, które mają spowodować skrócenie kolejek do specjalistów. Fragmentem tego „pakietu kolejkowego” są zmiany w leczeniu onkologicznym.
Zasadniczymi elementami zmian jest zaprzestanie limitowania świadczeń z zakresu diagnostyki i leczenia chorych na choroby nowotworowe oraz wprowadzenie „zielonej karty” dla chorego z podejrzeniem takiej choroby, która otworzy - bez kolejki - drzwi do wszelkich potrzebnych badań i terapii. Zapowiedzi te realizują dokładnie postulaty, jakie OZZL zgłosił w czasie konferencji prasowej 22 listopada ub. roku przeprowadzonej pod hasłem: Limitowanie leczenia przeciwnowotworowego jest barbarzyństwem. Konferencja ta zapoczątkowała szerszą akcję, na którą złożyły się listy: najpierw do premiera i ministra zdrowia, przewodniczących klubów parlamentarnych i pojedynczych wybranych parlamentarzystów, do wielu lekarskich towarzystw naukowych (na czele z onkologicznym) i organizacji pacjentów, a następnie do prokuratora generalnego i pierwszego prezesa Sądu Najwyższego z zawiadomieniem, że limitowanie leczenia przeciwnowotworowego może mieć cechy przestępstwa. Sprawę podjęła tez prokuratura rejonowa w Warszawie. O wszystkich tych krokach informowaliśmy na stronie OZZL oraz na specjalnie utworzonym koncie na f-b: stop limitowaniu życia.
Byłoby zatem rzeczą naturalną, gdybyśmy zapowiedzi ministra zdrowia przyjęli z satysfakcją i zadowoleniem oraz poparli je z entuzjazmem. A jednak nasza reakcja nie jest tak jednoznacznie pozytywna. Są bowiem w tym ministerialnym planie „haczyki”, które każą powątpiewać w szczerość intencji ministra i powodzenie całego przedsięwzięcia.
Pierwsze zwątpienie zasiał na samym początku premier, zaznaczając wyraźnie, że wszystkie proponowane zmiany muszą uwzględniać jedno zasadnicze ograniczenie: nie ulegnie zwiększeniu kwota środków publicznych przeznaczonych na ochronę zdrowia. Ewentualne dodatkowe środki muszą być „wygospodarowane” przez zmiany organizacyjne. Owa konstrukcja przypominać będzie zatem wyodrębnienie „buspasów” z dotychczasowych ulic, które już teraz są zakorkowane. Wiadomo czym to się skończy: kompletnym paraliżem ruchu na pozostałych „pasach” lub powszechnym buntem, który spowoduje powrót do stanu poprzedniego.
Drugie zwątpienie wynika z dodatkowych warunków, jakie chce wprowadzić minister zdrowia, aby świadczenia były nielimitowane. Jest to podjęcie niektórych działań organizacyjnych np. zwoływanie konsyliów specjalistów oraz zmieszczenie się w wyznaczonym czasie dla zdiagnozowania i rozpoczęcia leczenia choroby. Oba te warunki mogą być nie do spełnienia z powodu ograniczeń, na które lekarze nie mają wpływu, jak np. zbyt mała ilość specjalistów. Może to być więc swoista pułapka w którą minister i rząd chcą złapać lekarzy i na nich zrzucić winę za niezrealizowanie obietnicy zniesienia limitów. Minister zdrowia i premier udowodnili już bowiem, że potrafią łamać publicznie składane obietnice lub realizować je w cynicznie przewrotny sposób. Tak było z obietnicą, którą w czasie konferencji prasowej w dniu 4 stycznia 2012 roku złożyli publicznie lekarzom, że zostaną oni zwolnieni z obowiązku określania na recepcie odpłatności za lek refundowany. Później obietnicę tę zrealizowano w ten sposób, że zwolnienie dotyczy tylko tych leków, które są refundowane w jednym stopniu refundacji. Jednak aby wiedzieć które to są leki i w jakim zakresie są refundowane trzeba studiować całą listę leków refundowanych i CHPL tak samo, jakby tego zwolnienia nie było.
Te złe doświadczenia z dotychczasowych obietnic rządzących dotyczących ochrony zdrowia powodują, że pojawiły się głosy, aby i tę obietnicę: zniesienia limitowania leczenia onkologicznego puścić „mimo uszu” i nie zajmować się nią, bo to tylko strata czasu. Moim zdaniem nie wolno tak robić, bo byłoby to pójściem na rękę rządzącym. Im na tym właśnie zależy, aby ludzie przestali brać poważnie ich obietnice i przestali ich z nich rozliczać. Co by złego nie mówić o zapowiedziach ministra zdrowia, padła w niej ważna deklaracja: nie będzie limitowania diagnozowania i leczenie chorych onkologicznych. Nawet jeśli rządzący tego nie zrealizują, to pozostanie to ich zobowiązaniem, od którego również ich następcom trudno będzie uciec.