Tym razem odszedł Aktor. Nigdy nie poznałem Pana Pawła Królikowskiego, ale przez krótki czas splotły się nasze losy.
Otóż pewnego dnia w 2005 roku zgłosił się do mnie Pan Tadeusz Lampka, producent serialu „Na dobre i złe” z prośbą o pomoc w wykreowaniu pewnej historii do tego serialu. Oto główna bohaterka miała zachorować na nowotwór, sytuacja miała stać się dramatyczna, ale ostatecznie dobrze się skończyć. Nowotwór miał więc być wyleczalny – tu moja odpowiedź była prosta „chłoniak Hodgkina”. Ale jak jeszcze udramatycznić tę historię? Wymyśliłem, że po podaniu pierwszego cyklu chemioterapii u bohaterki wystąpi tzw. „zespół lizy guza” – zespół objawów metabolicznych spowodowany masywnym rozpadem komórek nowotworowych.
Chociaż leczyłem dziesiątki chorych na chłoniaka Hodgkina to nigdy wcześniej nie widziałem w trakcie tego leczenia wspomnianego zespołu (choć widziałem go w trakcie leczenia innych chłoniaków). Ale od czego wyobraźnia? W dodatku, zespół ten choć stanowiący bezpośrednie zagrożenie życia jest do opanowania przy pewnej dozie profesjonalizmu.
Poza tym, było jasne, że w serialowym Szpitalu w Leśnej Górze nie ma lekarza mogącego prowadzić takie leczenie i trzeba wprowadzić nową postać – profesora hematologii. Pierwotnie nawet był pomysł, że podobnie, jak wcześniej prof. Religa, wystąpię w serialu ja jako ja, ale z historii zrobił się wątek na kilka odcinków i było jasne, że ani mi czasu ani umiejętności nie starczy, że tę rolę musi zagrać zawodowiec.
I tak do serialu trafił Pan Paweł Królikowski jako „profesor Sławomir Starzyński” a moje nazwisko znalazło się w stopce serialu, jako konsultanta. Chociaż fizycznie bardzo różny, podobno w zachowaniu dość dobrze odtwarzał mój sposób lekarskiego bycia.
W późniejszych latach ta postać dalej żyła „swoim” życiem, ale już bez mojego udziału. Podobno profesor Starzyński sam zachorował na białaczkę, co przynajmniej na razie zostało mi zaoszczędzone. Ale w sumie korzyść była taka, że ogółowi przybliżyliśmy dramatyczną sytuację chorych na nowotwory krwi.
P.S. Dwa lata później trafił mi się pacjent z chłoniakiem Hodgkina, u którego po podaniu stosunkowo łagodnej chemioterapii tzw. ABVD wystąpił zespół lizy guza o dramatycznym przebiegu: „w życiu, jak w telewizji!”