Obniżenie składki zdrowotnej – dla przedsiębiorców w pierwszym kroku, być może dla pozostałych ubezpieczonych w kolejnym – to temat, który dzieli koalicję rządową. Rząd, a przynajmniej premier, minister finansów i minister zdrowia, stoją na stanowisku, że wszystko, na co stać budżet (oraz obecny system finansowania ochrony zdrowia) to wycofanie się z tej części zmian wprowadzonych w Polskim Ładzie, które obciążyły przedsiębiorców składką zdrowotną od przychodów z tytułu sprzedaży środków trwałych. To wcale niemała kwota – około 4 mld zł. Minister finansów jest w stanie w przyszłorocznym budżecie znaleźć pieniądze na pokrycie tej luki – i tylko tej. Nie ma mowy o ryczałtowej składce dla przedsiębiorców, zależnej od dochodów. Nie ma też przestrzeni na rozmowę o rozszerzeniu tego rozwiązania na pozostałych obywateli, bo to skutkowałoby koniecznością znalezienia w budżecie państwa kilkakrotnie większych kwot, niż angażuje on w ochronę zdrowia w tej chwili. A to, że budżet będzie musiał znaleźć znacząco większe pieniądze na zdrowie, jest pewne nawet bez rewolucyjnych pomysłów partii Szymona Hołowni – to wprost pokazuje raport, przygotowany przez zespół ekspertów przy Federacji Przedsiębiorców Polskich, jaki został zaprezentowany pod koniec czerwca.
Można było zakładać wtedy, że politycy – poruszeni wizją wyrwy finansowej w systemie ochrony zdrowia rozpoczną (w lipcu rząd i parlament pracowały przecież pełną parą) dyskusję na temat środków zaradczych. Że będziemy dyskutować, w jaki sposób realnie zwiększać poziom wydatków publicznych na zdrowie. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, a dowodem jak bardzo politykom (wszystkich opcji) nie po drodze jest temat finansowania ochrony zdrowia są losy apelu do premiera Donalda Tuska, jaki w lipcu w sprawie sytuacji finansowej ochrony zdrowia wystosowały organizacje pacjentów. Pacjenci chcieli, między innymi, rozpoczęcia dyskusji nad podniesieniem celu przychodowego do 8 proc. PKB (przy realnym odsetku 5,4 proc. ten horyzont wydaje się bardzo odległy, ale to nawet nie średnia UE). Autorom apelu nie odpowiedział jednak premier. I nawet nie minister zdrowia, co poza samą treścią odpowiedzi pozwala na wysnucie odpowiednich wniosków. Smutnych.
Minister Izabela Leszczyna ma oczywiście rację – w tej chwili temat składki zdrowotnej to czysta polityka. Ale temat nakładów na zdrowie już takim targowiskiem próżności nie jest i można byłoby oczekiwać, że minister zdrowia będzie kluczowym animatorem debaty na ten temat. Nic takiego nie miało jednak miejsca. I nadal nie ma.