Po pierwsze, w nagłówku bloga ciągle figuruję jako konsultant krajowy, a już od ponad pół roku nie pełnię tej funkcji, więc chyba pora to skorygować. Ale zanim skończyła się moja kadencja to uczestniczyłem w rozpoczynaniu prac nad tzw. pakietem onkologicznym, więc nie mogę się od tego całkowicie odżegnać. Myślę, że dobrze, że się zaczęło, ale dalej widzę wiele raf. Przede wszystkim pozoranctwo i stworzenie nowych wąskich gardeł bez likwidacji dotychczasowych.
Głównym orężem pakietu jest kilkustronicowy druk wypełniany ręcznie. Czy nie można w Ministerstwie ustawić kilku stolików i zrobić symulacji tego całego procesu ze stoperem w ręku?
Lekarze specjaliści, w tym interniści (notabene w ogóle w karcie nie wspomniani) mają dziewięć tygodni na ustalenie ostatecznego rozpoznania i stopnia zaawansowania choroby. W przypadkach szybko rosnących nowotworów to zbyt długo, w innych przypadkach, zwłaszcza trudniejszych przy najlepszej organizacji zbyt krótko.
Dziesięć procent nowotworów załatwia hematolog a nie onkolog. Postępowanie onkohematologa różni się od postępowania onkologa guzów litych pod dwoma względami: po pierwsze hematolog w większości przypadków sam rozpoznaje "swój" nowotwór, a po drugie hematolog opiekuje się swoim chorym aż do śmierci, gdyż nie ma hospicjów hematologicznych. Zresztą w pakiecie onkologicznym też hospicjów nie ma. Gdyby wymogi pakietu zastosować do ostrych białaczek szpikowych to żaden chory nie dożyłby do rozpoczęcia leczenia. Na szczęście bez pakietu to już robimy szybciej.
Ale może to teraz zacząć dziać się wolniej, gdy teraz przed rozpoczęciem leczenia zaczniemy poszukiwać radioterapeuty do konsylium. W ogóle znakomita większość nowych przypadków to sytuacje typowe, w których leczenie pierwszorzutowe jest dokładnie określone przez tzw. standardy lub zalecenia i nie potrzeba tu konsylium tylko sprawnego zastosowania się do standardów. A tu onkolog zamiast od razu zastosować leczenie będzie zbierał pieczątki jakiegoś areopagu. Co więcej w hematologii najczęstszy nowotwór to przewlekła białaczka limfocytowa, która u większości chorych w chwili rozpoznania nie wymaga leczenia i nie wymaga przyspieszonego postępowania, ale zgodnie z pakietem wymaga konsylium. I radioterapeuty. Po co w ogóle wymóg radioterapeuty w konsylium dla nowotworu, o którym wiadomo, że radioterapia nie ma w nim zastosowania? Konsylium jest potrzebne dla przypadków trudnych, ale tych pakiet w ogóle nie przewiduje.
Pakiet najwyraźniej zakłada, że wszyscy chorzy na nowotwory zostaną wyleczeni i wrócą pod opiekę lekarza rodzinnego. Każdy by chciał, aby to było możliwe i może kiedyś będzie. Dzisiaj to możemy sobie tylko pomarzyć.
P.S. Karta pomija niektóre nowotwory, w tym zespoły mielodysplastyczne i niektóre nowotwory mieloproliferacyjne.