W poprzedniej części opisałam jedną z wielu sytuacji, z jakimi spotykamy się lecząc i pielęgnując chorych pacjentów szpitala tymczasowego.
W przerwie staramy maksymalnie odbudowywać straty. Pijemy, jemy i po wykonaniu wszelkich dodatkowych czynności ze strefy czystej, jak uzupełnienie magazynów czy dokumentacji, gdy jest już chwila przerwy to… staramy się nie robić nic.
W ciągu 3 godzin podczas wejścia do strefy tylko podczas rozdawania leków krokomierz koleżanki pielęgniarki wskazał zrobienie 7500 kroków. Wykonując zaś czynności przy pacjentach tych kroków jest znacznie, znacznie więcej… Pracownicy szpitala tymczasowego zatem wiedzą, że każdy niepotrzebny ruch, to strata energii.
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.
Osoba dyżurująca przy konsoli w gotowości do odbierania telefonów, również siada w fotelu i odpoczywa, reszta dyżurujących w wolnym czasie praktycznie zastyga na godzinę w bezruchu, czytając lub leżąc i nie tracąc energii nawet na rozmowy… Często wchodząc do pokoju socjalnego mimo, że jest w nim osiem czy dziesięć osób zwyczajnie milczymy.
I tak mija dyżur dzienny.
Godzina 1900
W normalnych warunkach dyżury nocne wydają się spokojniejsze, wszak chorzy chcą spać. Tyle, że to nie są normalne warunki, tutaj wszystko wymaga działania często z opracowywaniem na bieżąco strategii. Przyjęcia, wypisy i ich pory są nie do przewidzenia. Zdarzyła się sytuacja, że choć wypis pacjenta był przygotowany o godzinie 10.00, to karetka transportowa w wyniku przeciążenia systemu przybyła po pacjentkę o 2.00 w nocy. To trudne do zrozumienia dla pacjenta i jego rodziny. Jego rozgoryczenie zawsze skierowane jest do medyków…
To znak czasu… często pacjenci, z uwagi na najbliższy kontakt, wylewają swoje niezadowolenie z powodu problemów systemowych na personel pielęgniarski.
Przejmując dyżur nocny sprawdzamy ile jeszcze zadań do wykonania, by rozpocząć organizację toalety chorych, bowiem część pacjentów będzie ją miała wykonaną wieczorem, część rano. To wynika z logistyki. Środek nocy bowiem, nie jest dobrą porą na czynności higieniczne. Przyjmuje się więc, że od 23.00 do 4.00 rano pacjent ma odpoczywać i nie pozwalamy go budzić bez ważnego powodu.
Po podziale zadań jedna ekipa rusza, by rozwieźć wieczorne leki, a druga kończy realizować procedury, które zostały rozpoczęte przez poprzednią zmianę. Mierzymy parametry wieczorne, sprawdzamy, spisujemy bilanse płynów i w razie konieczności informujemy lekarza o potrzebie modyfikacji podawania płynów infuzyjnych, bo np. organizm pacjenta ma zbyt duży podaż płynów lub jest odwodniony i ma ich podawane zbyt mało.
Wbrew pozorom zbilansowanie odpowiedniej podaży płynów w warunkach choroby jaką jest covid-19 i ze stanem ogólnym pacjenta z często towarzyszącymi innymi schorzeniami to sztuka.
Po tym wszystkim, co jest niezbędne do wykonania, staramy się koło godziny 21.00 już umożliwić pacjentom transport do łazienki i zmieniać pościel. Zmiana ekipy na kolejne wejście do strefy pacjentów wykona już inne zadania, takie jak kodowanie i przygotowanie zestawów do badań laboratoryjnych, by rano zająć się tylko pobieraniem krwi, wymazów bakteriologicznych, będą także kontynuować toaletę chorych, czy zmieniać opatrunki.
Mimo, że większość chorych już śpi, nam praca się nie kończy. Uzupełniamy znów listę braków magazynowych, rozkładamy zestawy leków na rano, a także wciąż realizujemy przyjęcia czy przeniesienia na inne oddziały.
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.
Na pytanie pacjentki przyjętej do szpitala o prognozę dotyczącą jej zdrowia, lekarz odpowiedział zgodnie z prawdą. Są tylko trzy opcje: „poradzi sobie pani z wirusem i wyjdzie do domu”, „zostanie przeniesiona w razie potrzeby na inny oddział” lub „zawita u bram świętego Piotra.” W pierwszym momencie może taka odpowiedź wydawać się bardzo kontrowersyjna, ale nie wolno nam okłamywać pacjentów, zwłaszcza, że widzą oni, jak np. stan zdrowia sąsiada pogarsza się z godziny na godzinę i mimo wszelkich starań zespołu oraz intensywnego leczenia, trafia na OIOM lub umiera…
W kolejnym wejściu do strefy zakaźnej pobieramy krew, kończymy poranne toalety u chorych niesamodzielnych. Znów sprawdzamy bilanse… nieustannie kontrolujemy parametry i poziomy glikemii. Zmęczeni czekamy na ranną zmianę kolejnego dnia, która zawsze witana jest z radością i entuzjazmem.
Dlaczego 24 godzinne dyżury, choć wyczerpujące, niosą wiele korzyści. Po pierwszym wejściu do strefy brudnej już znamy pacjentów, ciąg zdarzeń i informacji. Jest także łatwiej pod względem organizacyjnym.
Teraz, gdy opisuję pracę w szpitalu tymczasowym podczas trzeciej fali… „rozpędza” się już czwarta.
Smutny i przerażający jest fakt, że nie zapowiada się, by była ona ostatnią… Istnieją realne obawy, że upadający system ochrony zdrowotnej, drastyczne braki kadrowe już tego nie udźwigną…
Zachęcam zatem do szczepień oraz utrzymywania zasad DDM.
W chwili obecnej to jedyne możliwości by ograniczyć liczbę zachorowań.
Z pozdrowieniami
Kasia Kowalska
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.