Minister zdrowia zapowiedział parę dni temu, że już niedługo znikną kolejki do lekarzy specjalistów, czyli do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS). Ma się to stać dzięki dwóm mechanizmom: koordynowanej opiece medycznej prowadzonej przez szpitale i przekazaniu środków na opłacanie porad w AOS lekarzom rodzinnym, którzy zastąpią w tym NFZ.
Koordynowana opieka oznacza, że pacjent po leczeniu szpitalnym zostanie od razu skierowany do odpowiedniej specjalistycznej poradni przyszpitalnej, bo NFZ zapłaci za taką właśnie kompleksową usługę, a nie tylko za leczenie szpitalne. Powierzenie lekarzom rodzinnym środków na opłacenie porad specjalistycznych spowoduje, że skierowania będą wydawane tylko tym pacjentom, z którymi lekarze rodzinni nie dadzą sobie rady, a nie wszystkim, którzy by tego chcieli.
Walkę z kolejkami do specjalistów kolejne polskie rządy prowadzą już od lat, a kolejki raczej rosną niż maleją. Gdyby zatem obecnemu ministrowi sprawa się powiodła, byłby to przełom, za który pacjenci powinni być wdzięczni. Obawiam się jednak, że sukces może być połowiczny: kolejki znikną, ale nie wszyscy pacjenci będą zadowoleni. Znaczna ich część może być nawet bardziej sfrustrowana niż obecnie.
W Korei Północnej, jak wiadomo, brakuje niemal wszystkiego. Takie skutki daje gospodarka, w której zrezygnowano z zasad ekonomii, działania dla zysku i konkurencji zastępując to administracyjnymi nakazami i „misją” pełnioną przez przedsiębiorstwa. Jednak – o dziwo – nie ma tam kolejek po – wydawałoby się - deficytowe towary. Osiągnięto to dzięki prostemu zabiegowi: aby kupić określony produkt, należy przedtem uzyskać pozwolenie od władz. Pozwoleń zaś wydaje się tylko tyle, ile jest przedmiotów do kupienia. Podobne zasady obowiązywały także w innych komunistycznych krajach. Taki też sposób na likwidację kolejek w AOS chce zastosować obecny rząd.
Koordynowana opieka szpitalna jest taką właśnie formą zezwolenia na korzystnie przez pacjenta z opieki AOS po wypisaniu ze szpitala. Nie wszyscy potrzebujący takie zezwolenie dostaną. Szpital będzie bowiem musiał dostosować liczbę chorych do ilości pieniędzy otrzymanych od płatnika. A przecież nakłady – z założenia – mają pozostać te same. Jeśli pacjent nie uzyska pomocy w AOS w ramach poszpitalnej opieki koordynowanej, to trafić do specjalisty może tylko za pośrednictwem lekarza rodzinnego. On jednak też będzie miał limit pieniędzy przeznaczonych na porady specjalistyczne. I jego zadaniem też będzie dopasować liczbę kierowanych pacjentów do tych pieniędzy. Nie wyda więcej skierowań, bo musiałby za nie zapłacić z własnej pensji. Liczba „zezwoleń” na skorzystanie z pomocy specjalisty zostanie ograniczona do ilości pieniędzy przeznaczonych na AOS.
Cały ten zabieg „likwidacji kolejek w AOS” polega zatem na zamianie administracyjnego limitowania podaży w AOS, co robi teraz NFZ, na administracyjne limitowanie popytu, które ma się dokonać rękami lekarzy rodzinnych i szpitalnych. Dla rządzących jest to zamiana korzystna. Administracyjne limitowanie podaży jest widoczne i bulwersujące społeczeństwo, administracyjne limitowanie popytu, prowadzone pod przykrywką merytorycznych lekarskich porad nie będzie tak widoczne, a gdy okaże się nie trafione – winę poniosą ci, którzy limitowali, czyli lekarze rodzinni lub szpitalni. Pacjentów – jak obywateli Korei Północnej – nikt o zdanie nie pytał.