System ochrony zdrowia funkcjonujący w Polsce w rzeczywistości nie zapewnia ani równości w dostępie do świadczeń medycznych, ani tym bardziej nie zaspokaja potrzeb zdrowotnych naszego społeczeństwa. Publiczne środki przeznaczane na ochronę zdrowia Polaków są jedynie przysłowiową kroplą w morzu potrzeb. Jak zatem racjonalizować i tak skromne wydatki, aby zwiększyć satysfakcję społeczeństwa z systemu ochrony zdrowia? Nie oszukujmy się, bo przy obecnych nakładach nie jest to możliwe. Podobnie jak nie jest możliwy sukces pobieżnie przygotowanego pakietu onkologicznego, który bez istotnego wzrostu finansowania pozostałych sektorów ochrony zdrowia może stać się kamieniem, o który potknie się cały system, a jego upadek może być dla wszystkich, a w szczególności dla naszych pacjentów bardzo bolesny. Obserwując to, co dzieje się w ochronie zdrowia nie sposób nie odnieść wrażenia, że rządzący z uporem maniaka hołdują zasadzie – „Nigdy nie narzekaj na kartę, którą trzymasz w ręku – jeśli jednak okaże się ona za słaba, spokojnie licytuj dalej, zręcznie blefując.” W rzeczywistości „dobrze sprzedana” wiara w uzdrawiającą moc zupełnie nieprzygotowanego pakietu onkologicznego jest bardzo ryzykownym blefem…
Jakiś czas temu jeden ze znanych amerykańskich ekonomistów - Laurenz Meyer powiedział, że programem wyborczym, a właściwie tym, co on zawiera nie da się wygrać żadnych wyborów. Ich sukces w dużej mierze zależy przede wszystkim od ludzi, którzy go gorąco propagują, udowadniając swoja postawą, że są w stanie skutecznie działać, konsekwentnie dążąc do celu. W rzeczywistości, choć treść każdego programu wyborczego to swojego rodzaju podstawa, to jednak w praktyce bardziej chodzi o odpowiednie opakowanie i sprzedanie go przez przekonującą osobowość. W przypadku naszego kraju wybór padł na zwycięzcę II edycji Agenta – popularnego reality show. Choć od drugiej edycji programu do wyboru Bartosza Arłukowicza na ministra minęło około 10 lat, to wiele osób w Polsce nadal wspomina go, jako osobę o dość silnej osobowości, która dała się zapamiętać, jako gwiazda jednego z cieszących się dużą oglądalnością programów rozrywkowych. Minister Arłukowicz, jak na polskie realia rekordowo długo sprawuje swoją funkcję (od 2011 roku), choć w wielu trudnych i niewygodnych momentach sprytnie usuwa się w cień swoich wiceministrów. Niestety ochrona zdrowia w Polsce niewiele ma wspólnego z programem rozrywkowym, a ponurej rzeczywistości polskich pacjentów nie da się odczarować dobrymi intencjami, tym bardziej, że wzrost wydatków w ochronie zdrowia i nie idące z nią w parze nakłady dają się coraz bardziej pacjentom we znaki. Kolejki do specjalistów zamiast ulegać skróceniu, wydłużają się. Dostępność do bezpłatnych usług zdrowotnych stopniowo i systematycznie maleje, podobnie jak jakość tych usług, do której pogorszenia doprowadziły systematycznie nakładane na pracowników sektora ochrony zdrowia obowiązki administracyjne, w tym komentowana w wielu krajach i budząca wiele kontrowersji ustawa refundacyjna.
To, co się dzieje w polskiej służbie zdrowia nie napawa optymizmem. Zamiast być lepiej jest coraz gorzej. Coraz częściej politycy zadają sobie pytanie, co robić w związku z pojawiającym się widmem ogólnopolskich strajków pracowników ochrony zdrowia? Co powiedzieć pacjentom, kiedy okaże się, że szumnie zapowiadane reformy, to jedynie puste frazesy i niespełnione czcze obietnice? Jak widać nadszedł czas na okazanie skruchy i typowanie winnych. Na razie w błyskawicznym tempie swoje stanowiska stracił odpowiadający w resorcie za finanse, nadzór i kontrolę oraz system ratownictwa medycznego – wiceminister Cezary Rzemek. Z funkcją wiceministra pożegnał się również Aleksander Sopliński, który pełnił funkcję wiceministra zdrowia sprawującego nadzór nad Departamentem Pielęgniarek i Położnych, Departamentemi Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Departamentem Matki i Dziecka. Rezygnację z funkcji rozważa również wiceminister Sławomir Neumann. Jak widać Ministerstwo Zdrowia się sypie, a ministrowie wycinani są niczym świąteczne choinki. Konsekwencją tego jest niebezpieczne rozmywanie się odpowiedzialności za polityczne decyzje.
Jak się coraz częściej mówi w kuluarach - ostatnim kozłem ofiarnym, który najprawdopodobniej zostanie złożony w ofierze w pierwszej połowie 2015 roku będzie niezatapialny do tej pory minister Bartosz Arłukowicz. To na niego zrzucona ma być wina za niepowodzenie wprowadzanych reform i pogarszającą się sytuację w ochronie zdrowia.
Jak uczy historia, już wieki temu grupy, które w obliczu niebezpieczeństwa potrafiły zapobiec dalszemu rozlewowi krwi poprzez poświęcenie jednego „ze swoich” miały znacznie większą szansę na przetrwanie w trudnych okolicznościach. Pytanie, jakie powinniśmy postawić sobie już teraz, to czy ta stara strategia sprawdzi się i tym razem i czy wymiana ministra zdrowia zdoła uchronić rządzących przed spadkiem przedwyborczych notowań?