Co jakiś czas media bombardują nas artykułami poświęconymi korupcji na linii przemysł farmaceutyczny-lekarze. Trzeba oddać prasie, że słusznie dziennikarze śledczy sprawdzają różne powiązania. Korupcję trzeba tępić. Bez dwóch zdań. Zresztą powołane do tego organy prowadzą wiele postępowań.
Jednakże trzeba też jasno oddzielić od korupcji działania, których legalność wprost wynika z przepisów europejskich dyrektyw i polskiego prawa farmaceutycznego. Aktywności takie jak sponsorowanie udziału lekarzy czy farmaceutów w kongresach naukowych, odwiedzanie lekarzy w gabinetach czy dostarczanie próbek leków zostały jasno przewidziane przepisami. Jednocześnie te same przepisy zawierają ograniczenia, do których trzeba się stosować.
Nie ulega wątpliwości, że nikt prawa łamać nie może. Tak samo legalnych praktyk nie można nadużywać. Jeżeli prawo zawiera ograniczenia, to trzeba je stosować. Stosować, a nie naginać. Wypaczenia w działaniach jednej czy kliku firm rzutują bowiem na ocenę wszystkich pozostałych. A sektor i tak nie ma najlepszych notowań. I pewnie długo jeszcze, mimo wielu pozytywnych akcji, mieć nie będzie. W swojej pracy coraz częściej obserwuję jednak wdrażanie, a potem egzekwowanie polityki z zakresu tzw. compliance. Taka obserwacja cieszy, zwłaszcza jak pamięta się lata 90.
Jest jeszcze jedna obserwacja. Cały świat idzie do przodu. Coraz większa liczba lekarzy pracuje na kilku etatach. Jednocześnie wciąż gros wiedzy czerpią z kongresów naukowych. Organizacja takiego kongresu kosztuje. Najwięcej środków, mimo dużego uderzenia spowodowanego ustawą refundacyjną, wciąż mają jednak firmy farmaceutyczne. W efekcie, za możliwość wystawienia stoiska reklamowego na kongresie, sponsorują konferencje. Sponsorują też możliwość szerzenia wiedzy wśród lekarzy. Grunt, żeby wiedza ta była neutralna. To ważne i nie możemy o tym zapominać. Jakże ciekawym jednak zjawiskiem jest fakt swego rodzaju „przenoszenia” konferencji do świata Internetu, gdzie nie liczy się standard hotelu czy jedzenia, ale możliwość uzyskania dostępu do najnowszych doniesień ze świata medycyny. Pewnie nigdy nie dojdziemy do sytuacji, w której lekarze będą tylko o wybranej przez siebie porze uczestniczyć w interaktywnych seminariach. Możliwość porozmawiania z innymi w realu to także cenne doświadczenie. Nie odmawiajmy więc lekarzom tej możliwości. Zwłaszcza że wielu z nich samemu zgłasza się z prośbą o pokrycie kosztów ich udziału w danej konferencji.
Nie mam zamiaru wybielać firm farmaceutycznych. Nie taka rola prawnika. Co jest zakazane to jest zakazane i nie można tego robić. Bez dyskusji. Jeżeli jednak lekarze, a w efekcie pacjenci, mogą z czegoś skorzystać, nie odbierajmy, nawet nieświadomie, im takiej możliwości. Już Główny Inspektor Farmaceutyczny przed kilkoma laty niemal zabił ideę akcji edukacyjnych mających na celu nakłonienie pacjentów do pójścia do lekarza. Firmy przestraszyły się bardzo rygorystycznych decyzji zakazujących kampanii uznanych za ukrytą reklamę leków. Lekarz to zawód zaufania publicznego. Nie wierzę, że jest w Polsce lekarz z powołania, który wypisze pacjentowi lek tylko dlatego, że był u niego przedstawiciel firmy, a nie ma żadnego medycznego powodu to stosowania danego leku. To byłaby patologia. Na patologię i korupcję nie ma zgody. I nie będzie.