W sprawie leków opioidowych poruszamy się bowiem między dwoma skrajnościami: duża grupa pacjentów, którzy wymagają podawania silnych leków przeciwbólowych, przede wszystkim w stanach terminalnych choroby nowotworowej, ma problemy z uzyskaniem i realizacją recept, z drugiej – pojawiają się (incydentalnie na szczęście) przypadki, gdy lekarskie PWZ służy do produkcji recept na użytek działalności przestępczej. Tak naprawdę, polskich lekarzy raczej nie trzeba edukować o koniecznej przy ordynowaniu opioidów ostrożności, i to chyba jest główna tarcza, jaka chroni nas przed powtórzeniem błędów zza oceanu.
W ubiegłym tygodniu, gdy minister zdrowia informowała o wydaniu zarządzenia, na podstawie którego do resortu zdrowia Centrum e-Zdrowia codziennie będzie przysyłać raport dotyczący wystawiania silnych opioidów (raport będzie zatrzymywał się na danych lekarzy, wystawiających recepty) media informowały szeroko o lekarce (zatrzymanej w marcu), która przez długi czas wystawiała recepty – w sumie około ośmiuset – na leki opioidowe, również fentanyl, na nazwiska niczego nieświadomych pacjentów. Sprawa wyszła na jaw, gdy szpital, w którym była zatrudniona, otrzymał informację od krewnego jednego z pacjentów, na którego IKP znalazły się właśnie takie leki, z których nigdy nie korzystał. Kontrola potwierdziła nieprawidłowości, szpital zawiadomił organa ścigania, lekarce grozi osiem lat więzienia, zatrzymany (w maju) został również jej wspólnik, mężczyzna, któremu sprzedawała recepty.
Mężczyzna zrealizował recepty na 1,6 tys. opakowań. - Łączna wartość tych refundowanych farmaceutyków została oszacowana na około 450 tysięcy złotych – ogłosiła policja. Brakuje informacji, jak długo trwał cały proceder. Można jednak zakładać, że wystarczająco długo, by postawić pytanie o brak reakcji NFZ. Trudno nie przywołać „afery mlekowej” i karania lekarzy za tzw. nienależną refundację dlatego, że preparat mlekozastępczy dla niemowląt przepisywali dzieciom o kilka tygodni czy miesięcy starszym. Po latach walki garstka lekarzy ma szansę na umorzenie kar, być może większa liczba, którzy wcześniej zrezygnowali z walki i poddali się karze, zdecyduje się na dochodzenie sprawiedliwości przed sądami.
Samo masowe wystawianie recept na tego typu leki jest czerwoną flagą, jeśli dochodzi do tego refundacja – alarmy nie tylko w CeZ, ale też pionie kontrolnym płatnika powinny wybrzmieć wystarczająco donośnie. Inaczej będziemy mieć paradoksalną sytuację, w której instytucje państwa same siebie rozgrzeszają z zaniechań i gnuśności, jednocześnie formułując oczekiwania, a jeśli nie zostają spełnione, również oskarżenia pod adresem pionu odpowiedzialności zawodowej samorządu lekarskiego w związku z tempem, zbyt powolnym, w jakim środowisko lekarskie eliminuje tzw. czarne owce. Trudno nie zauważyć, że jeśli chodzi o działalność czysto kryminalną, odpowiedzialność spoczywa w pierwszej kolejności na instytucjach państwa, które uchwalają prawo i mają obowiązek skutecznie egzekwować jego przestrzeganie.