Ważną wiadomością ostatnich dni było podpisanie porozumienia między Zarządem Kompanii Węglowej a górniczymi związkami zawodowymi. Dotyczyło ono m. innymi tzw. czternastki, nagrody „barbórkowej” i innych warunków wynagradzania górników w mającej powstać Polskiej Grupie Górniczej, która zastąpi dotychczasową Kompanię Węglową. Minister ds. energii i prezes Kompanii podkreślali, że bez akceptacji związków górniczych powstanie nowej firmy byłoby niemożliwe.
A teraz wyobraźmy sobie sytuację, że powyższe rozmowy prowadzone były bez związków zawodowych reprezentatywnych dla górników. Wydaje się to absurdalne. A sytuacja, w której zapisy „karty nauczyciela” negocjowane są bez reprezentatywnego dla nauczycieli Związku Nauczycielstwa Polskiego ? Też jest trudna do wyobrażenia.
Tymczasem od lat, kolejne polskie rządy uznają za rzecz normalną, a nawet pożądaną, iż o wynagrodzeniach lekarskich rozmawia się w gronie różnych związków zawodowych, jednak BEZ udziału jedynego w Polsce związku uznanego przez sąd za reprezentatywny dla zawodu lekarza. Do tradycji tej nawiązał obecny minister zdrowia. Zdecydował on, że projekt ustawy wprowadzającej minimalne gwarantowane wynagrodzenia dla pracowników publicznej ochrony zdrowia będzie dyskutowany w tzw. Trójstronnym Zespole ds. ochrony zdrowia, w skład którego wchodzą związki zawodowe reprezentowane w Radzie Dialogu Społecznego czyli trzy centrale: NSZZ Solidarność, Forum ZZ oraz OPZZ. OZZL, jako związek niezależny od którejkolwiek z w/w central, nie ma prawa brać udziału w pracach nad powyższym projektem. O wynagrodzeniach lekarskich mają więc zdecydować inne grupy zawodowe w porozumieniu z przedstawicielami rządu i niektórych organizacji pracodawców. Minister zdrowia nie był zobowiązany do skorzystania z tego sposobu omawiania projektu tej ustawy, ale właśnie ten sposób wybrał. Dlaczego?
Być może znajdował się pod silną presją rządu deklarującego, że zatroszczy się wreszcie o ludzi skrzywdzonych, którzy nie mogli skorzystać z owoców wzrostu gospodarczego naszego kraju w ostatnim ćwierćwieczu. Lekarze zaś, tradycyjnie, uważani są za osoby uprzywilejowane w tym względzie, chociaż trudno powiedzieć dlaczego. Opublikowane niedawno dane GUS pokazują, że przeciętne godzinowe wynagrodzenie lekarza specjalisty zatrudnionego w publicznej ochronie zdrowia na podstawie umowy o pracę wynosi ok. 35,35 zł co jest równe ok. 1,4 „średniej krajowej”. Jeżeli to jest uprzywilejowanie, to jak miałby wyglądać - zdaniem rządu – sprawiedliwy czyli nie uprzywilejowany poziom wynagrodzeń lekarskich? W swoim expose pani premier Beata Szydło stwierdziła, że lekarze „powinni być wysoko i bardzo wysoko nagradzani”. Mielibyśmy zatem uznać, że 1,4 „średniej krajowej” to więcej niż „wysokie i bardzo wysokie wynagrodzenie” ?
Taki pogląd dominuje - jak można się domyśleć – wśród członków w/w Trójstronnego Zespołu, zajmującego się projektem ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia. Z „przecieków”, które dotarły do mnie wynika, że zasadniczym pomysłem na poprawę wynagrodzeń pracowników służby zdrowia jest bowiem zmniejszenie płac lekarzy (i ew. zablokowanie dalszego wzrostu płac pielęgniarek, przewidzianego rozporządzeniem ministra Zembali). Zbyt wysokimi pensjami lekarskimi tłumaczy sie biedę pozostałych pracowników służby zdrowia.
Cała ta sytuacja musi przywieść na myśl prowadzoną w pierwszych latach PRL akcję rozkułaczania chłopów. Kułakami nazywano tych rolników, którzy byli trochę zamożniejsi niż wiejska biedota. I sam ten fakt wystarczył, aby to ich oskarżyć o spowodowanie biedy pozostałych. Jaka była wina kułaków, albo jakie ich „uprzywilejowanie” ? Umieli lepiej gospodarzyć, byli bardziej pracowici, oszczędniejsi, lepiej wykształceni niż inni chłopi.
Lekarze, bez wątpienia, więcej zarabiają niż pozostali pracownicy służby zdrowia. Nie dlatego jednak, że są uprzywilejowani albo robią to kosztem innych pracowników. Ich zawód wymaga, co naturalne, trudniejszych studiów , dłuższego specjalizowania się, większej odpowiedzialności, a nawet większych kosztów jego wykonywania. Trudno zatem oczekiwać, że godzinowa stawka lekarza będzie taka sama lub niższa niż pozostałych pracowników. Jeżeli dzisiaj wyróżniają się swoimi zarobkami, to przede wszystkim dlatego, że pracują dużo więcej niż pozostali pracownicy. Ich „przywilejem” jest zatem możliwość cięższej pracy, z której (bez opamiętania) korzystają. I za to właśnie rząd i niektóre związki zawodowe, w porozumieniu z niektórymi organizacjami pracodawców postanowili ich teraz „rozkułaczyć”.